Indywidualny plan

Dietetyczny

Indywidualny plan

Treningowy

Indywidualny plan

Dieta + Trening

Opieka dietetyka i trenera Już od

Plan dieta + trening 29,99 zł/mies.

Opieka dietetyka Już od

Plan dietetyczny 26,66 zł/mies.

Opieka trenera Już od

Plan treningowy 23,33 zł/mies.

Plany dieta i trening
{{$parent.show_arts ? 'Artykuły' : 'Baza wiedzy'}}
Sklep

Kandydoza bez ściemy – część I

Kandydoza jest przypadłością, którą diagnozuje się coraz częściej. Problem polega na tym, że owe diagnozy często stawiane są przez osoby bez odpowiedniej wiedzy i bez wykonania należnych badań. Co więcej, po pochopnym rozpoznaniu choroby wprowadzane są często praktyki lecznicze niemające wsparcia w literaturze fachowej, będące niekiedy produktem mocno wybujałej fantazji. Warto więc przyjrzeć się bliżej kandydozie i spróbować odpowiedzieć na pytania dotyczące tego: jak dochodzi do rozwoju tej choroby, jakie są jej objawy i skutki oraz – jak ją wyleczyć.

Kandydoza ma wielkie oczy

Jakiś czas temu uczestnicząc czynnie w targach sportowych miałem okazję wymienić kilka zdań z osobą zajmującą się „naturopatią” i „ziołolecznictwem”. Spotkanie było dość ciekawe, gdyż pojechałem tam służbowo jako dietetyk i udzielałem konsultacji, a jak się okazało – sam kilka ciekawych rad otrzymałem, a przy okazji zostałem także zdiagnozowany i muszę przyznać, że to co usłyszałem było zatrważające.

Otóż, dowiedziałem się, że:

  • cierpię na refluks – prawda jest taka, że nic mi o tym nie wiadomo, a taka przypadłość zazwyczaj manifestuje się w przykry sposób,
  • męczą mnie niewytłumaczalne dla mnie bóle głowy – na szczęście głowa boli mnie rzadko, a jeśli – to wiem od czego,
  • jestem zakwaszony od mięsa – faktycznie jadam mięsa sporo, ale wbrew pozorom dietą jest stosunkowo trudno doprowadzić do zaburzenia gospodarki kwasowo-zasadowej,
  • cierpię na kandydozę.

I tutaj takie małe wtrącenie: zawsze imponowało mi, że nasi polscy lekarze potrafili u mnie diagnozować pewne schorzenia bez specjalistycznych badań a jedynie przy pomocy stetoskopu. Tutaj moja rozmówczyni była jeszcze bardziej biegła w diagnostyce medycznej. Dokonała rozpoznania wszystkich powyższych przypadłości po pierwszym zdaniu jakie wypowiedziałem! Mówiąc wprost, wystarczyło że otworzyłem usta by prawda sama wyszła na jaw. Oczywiście każde z powyżej przytoczonych twierdzeń było intrygujące, ale najbardziej zaciekawiła mnie sprawa kandydozy. To nie jest byle refluks, ale naprawdę poważna i trudna w leczeniu choroba, więc zacząłem drążyć temat. Po zadaniu kilku pytań (każde było przerywane jak tylko przesadnie zaznaczałem swoje wątpliwości), dowiedziałem się, że rozpoznanie kandydozy jest proste, można tego dokonać po zapachu z ust: z moich podobno zalatywało alkoholem, co było jeszcze bardziej zaskakujące, bo choć zdarza mi się wypić kieliszek wina do obiadu, to wtedy na pewno nie miało to miejsca, jak tylko o tym wspomniałem - usłyszałem w odpowiedzi: „wiem, winny jest grzyb!” (ciekawe, że podczas kontroli drogowej z użyciem alkomatu takie wytłumaczenie by przeszło...). W tym miejscu kończyły się spekulacje dotyczące diagnozowania, dalej już słuchałem o tym, jak kandydozy się pozbyć.

Wystarczyło wykonać kilka czynności takich jak:

  • oczyszczenie organizmu z toksyn – tutaj konieczna była dieta, którą mógłbym otrzymać po zgłoszeniu się do mojej wybawczyni,
  • uwzględnienie w diecie oleju kokosowego – jak powiedziałem, że sięgam regularnie po to źródło tłuszczu usłyszałem, że oleje ze sklepów nie maja aktywnych składników, takich jak „enzymy rozkładające grzyby,
  • zastosowanie specjalnych ziół i środków homeopatycznych.

Efekt uleczenia był oczywiście gwarantowany. Gdy natomiast zapytałem jak miałbym zweryfikować skuteczność terapii, skoro nie mam żadnych objawów, które mogłyby wskazywać na wspomniane przypadłości usłyszałem, że „efekt odczuję od razu”.

Powyższą historię przytaczam nie po to by wprowadzić wątek humorystyczny. Przyświeca mi zgoła bardziej szczytny cel. Otóż w swojej pracy zawodowej często spotykam się z osobami, u których kandydoza zostaje rozpoznana na z zastosowaniem mocno nieprofesjonalnych metod diagnostycznych. Towarzyszy temu wprowadzenie kuracji, która nie koniecznie musi być pomocna zarówno w przypadku leczenia samej kandydozy, jak i w sytuacji, w której choroba ta została rozpoznana błędnie. Niekiedy podejmowane praktyki mogą być po prostu szkodliwe. Dlatego też w niniejszym artykule opiszę kandydozę od podszewki opierając się na danych naukowych.

Trochę historii

O zakażeniach grzybiczych wspominano już w starożytności (pierwsze opisy dotyczące zmian tego typu w obrębie jamy ustnej pochodzą z czasów Hipokratesa), oczywiście ich etiologia nie mogła być wtedy prawidłowo rozpoznana. Dopiero w połowie XIX wieku uznano, iż czynnikiem odpowiedzialnym za wywoływanie niektórych chorób odpowiedzialny jest grzyb Oidium albicans, który od 1923 roku ma nową nazwę - Candida albicans. Pierwszy przypadek choroby, którą dziś nazwalibyśmy zaawansowaną kandydozą zanotowano w roku 1860. Częstotliwość występowania tej przypadłości uległa drastycznemu zwiększeniu w połowie XX wieku, kiedy to zaczęto masowo i niemalże beztrosko używać antybiotyków. I w tym momencie dochodzimy do jednej z ważniejszych przyczyn kandydozy, którą może być długotrwała i zaawansowana antybiotykoterapia. Innymi czynnikami wpływającymi na częstotliwość występowania kandydozy są zaawansowane zabiegi medyczne (związane z transplantacją narządów i stosowaniem środków immunosupresyjnych) oraz wirus HIV – jego nosiciele są narażeni na rozmaite infekcje, w tym również grzybicze.

Kto choruje na kandydozę?

Kandydoza często bywa nazywana chorobą, która występuje bardzo często, jednak zazwyczaj – nie jest wykrywana. Problem polega na tym, że takie stwierdzenia raczej pojawiają się w niefachowych opracowaniach dotyczących tej przypadłości. W naukowych źródłach owszem, wspomina się o możliwości nierozpoznania choroby, ale raczej na próżno szukać danych potwierdzających znaczne jej rozpowszechnienie w populacji krajów takich jak Polska. Tak problem polega na myleniu pojęć. Dla osób niewykwalifikowanych sama obecność Candida albicans w organizmie jest już dowodem na istnienie choroby. A w końcu dane naukowe wskazują, że nosicielami tego grzyba jest około 80% populacji! Byłyby to zatrważające dane gdyby nie fakt, że sama obecność Candida albicans w przewodzie pokarmowym nie jest żadnym problemem zdrowotnym.

W naszych jelitach żyje wiele organizmów, które nie są naszymi przyjaciółmi i które tylko czekają na sprzyjające okoliczności by zrobić nam krzywdę. U zdecydowanej większości osób takie okoliczności nigdy nie nastąpią, a jeśli nawet – to układ immunologiczny po prostu sobie z zagrożeniem poradzi.

W grupie ryzyka zachorowania na kandydozę są jednostki z zaburzeniami odporności wynikającymi z:

  • długotrwałej i zaawansowanej antybiotykoterapii,
  • obecnością wirusa HIV,
  • stosowania leków immunosupresyjnych,
  • choroby nowotworowej.

Prawdopodobnymi okolicznościami sprzyjającymi kandydozie mogą też być:

  • cukrzyca,
  • stosowanie inhibitorów pompy protonowej,
  • stosowanie glikokortykoidów,
  • ciężkie oparzenia,
  • choroby trzustki.

Wbrew obiegowym przekonaniom nie ma dowodów na to, że dieta zasobna w cukry sprzyja wspomnianej chorobie. Mówiąc wprost obecność węglowodanów w diecie i to również tych przetworzonych nie jest czynnikiem ryzyka rozwoju kandydozy, a przynajmniej nie zostało to udowodnione naukowo. Czy więc eliminacja węglowodanów może być skutecznym sposobem leczenia omawianej przypadłości? Do odpowiedzi na to pytanie wrócę w kolejnych częściach artykułu.

Czy to znaczy, że kandydozę należy bagatelizować?

Absolutnie nie chciałbym by ktokolwiek pomyślał, że kandydoza to problem którego... nie ma. Warto mieć na uwadze, że Candida albicans jest w dzisiejszych czasach patogenem grzybiczym będącym najczęstszą przyczyną zarówno powierzchownych infekcji grzybiczych błon śluzowych przewodu pokarmowego i zaawansowanych zakażeń układowych. Jest to duży problem przede wszystkim w szpitalach. W realiach dnia codziennego mało prawdopodobne jest by np. problem kandydozy dotyczył co drugiego czy co trzeciego Polaka. Tymczasem kandydoza diagnozowana jest z niebywałą łatwością przez niektórych (zaznaczam, że napisałem „niektórych”) znachorów.

Candidia pod lupą

Candida albicans nie jest bakterią, wirusem, ani „robalem” (słyszałem już takie określenie), a organizmem jednokomórkowym – drożdżakiem. Rodzaj Candida obejmuje niemal 150 gatunków, niemniej tylko kilka jest groźnych dla gatunku ludzkiego, oprócz Candida albicans należy się obawiać także C. tropicalis, C. glabrata, C. krusei i C. parapsilosis. Candidia występuje licznie w jamie ustnej, w jelitach, w obrębie narządów płciowych, a także na skórze u około 80% populacji. Do wzrostu namnażania wspomnianych organizmów dochodzi w trakcie i po zakończeniu antybiotykoterapii. Candidia wytwarza szereg aktywnych biologicznie substancji, z których wybrane są szkodliwe dla człowieka uszkadzając komórki naszego ciała. Przebieg choroby może być różnoraki.

Klasycznie wyróżnia się dwa rodzaje kandydozy:

  • powierzchowną – np. kandydoza jamy ustnej i gardła,
  • inwazyjną – np.. przewlekła rozsiana kandydoza wątrobowo- śledzionowa czy też kandydemia.

Finalnie postać i przebieg choroby uzależnione są od specyficznych uwarunkowań związanych z kondycją układu immunologicznego gospodarza. Zależnie od ewentualnych zaburzeń poszczególnych linii obrony organizmu przed patogenami kandydoza może dotyczyć różnych układów i narządów i mieć bardziej lub mniej agresywny przebieg.

Podsumowanie części pierwszej

Jak widać kandydoza, choć bywa naprawdę groźna dla organizmu ludzkiego, nie koniecznie musi być przypadłością szczególnie powszechną. Okolicznościami, które predysponują do jej wystąpienia są zespołu zaburzonej odporności związane bądź to z chorobami takimi jak AIDS bądź też ze stosowaniem leków immunosupresyjnych, bądź po prostu z zaawansowaną antybiotykoterapią. W kolejnych częściach niniejszego artykułu omówię wybrane przykłady kandydozy i metody rozpoznawania oraz leczenia tej przypadłości.

Zapraszamy do drugiej części artykułu:

Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.