Niestety przyznać trzeba, że znaczna część wędlin jest zupełnie czymś innym niż się wielu z nas wydaje. Owszem, część informacji na temat zawartości rozmaitych, podejrzanych komponentów jest nieraz przesadzona, ale faktycznie zdarzają się producenci, którzy w ramach oszczędności potrafią uszczknąć trochę mięsa i w zamian dorzucić więcej wypełniaczy, takich jak skrobia.
Standardem jest nastrzykiwanie mięsa solanką w ilości około 15 - 20% masy produktu. Warto jednak pamiętać, że jest to praktyka stosowana od wielu lat. Niestety można natrafić na produkt, który mięsa ma zaledwie 30 – 50%, a na całkowitą masę produktu składają się dodatkowe dawki białka kolagenowego, skrobi, wody i tłuszczu.
Bez specjalistycznych badań trudno definitywnie odróżnić zafałszowaną szynkę od „prawdziwej”. Zaniepokojenie budzić powinien przede wszystkim idealnie równomierne zabarwienie plastra, a także wyciekająca z szynki woda. Najlepiej byłoby nacisnąć i sprawdzić - taki test jednak mamy możliwość wykonać często dopiero w domu po zakupie, a wtedy to już jest trochę za późno. Można jednak poprosić sprzedawcę o przekrojenie szynki, jeśli zrobi to na naszych oczach widzieć będziemy czy wypływa z niej woda.
Wędliny w ogóle nie są specjalnie zdrowe, azotany w nich zawarte mogą zwiększać ryzyko wystąpienia nowotworów, również inne wypełniacze mogą wpływać niekorzystnie na nasze zdrowie, a przede wszystkim zaniżają wartość odżywczą produktu.
Dlatego też powinny być spożywane z umiarem. Zdecydowanie lepiej jest zakupić porcję świeżego mięsa, poddać obróbce termicznej w domu, a następnie używać do obkładu do pieczywa zamiast szynki wędzonej. Zakup porcji surowej szynki wieprzowej i upieczenie jej w piekarniku gwarantuje, że otrzymany produkt składać się będzie w 100% z mięsa.