W ostatnim czasie kilkukrotnie natknąłem się na obiegową teorię, która głosi, iż lody można jeść niemal bezkarnie, ponieważ „nie są tuczące”. Mało tego, spotkać się można ze stwierdzeniami, wedle których w lodach obecne są „ujemne kalorie”. Innymi słowy – jedząc lody spalamy więcej energii niż one dostarczają. Założenia te już na pierwszy rzut oka wydają się mało prawdopodobne, ale warto się nad nimi na chwilę pochylić i zastanowić, czy może zawarte jest w nich „ziarnko prawdy”...
Czy lody faktycznie odchudzają? A może chociaż „nie tuczą”?
Lody różnią się pomiędzy sobą istotnie wartością energetyczną, która uzależniona jest od użytych składników. Najmniej kaloryczne są sorbety, najbardziej – lody z dużą zawartością śmietany, czekolady, bakalii i sosów naszpikowanych cukrem. O ile pierwsze z wymienionych w 100g dostarczają zazwyczaj nie więcej niż 100 - 120kcal, o tyle wartość energetyczna 100g lodów z rozmaitymi dodatkami niekiedy może sięgać nawet czterokrotnie wyższą wartość (dotyczy to jednak głównie lodowych serwowanych w cukierniach i restauracjach, w przypadku produktów sklepowych rzadko kiedy wartość energetyczna jest wyższa niż 300kcal). Tak więc już na „chłopski rozum” jasne jest, że objadając się lodami – można przytyć. Cóż, okazuje się, że niektórzy specjaliści twierdzą inaczej i przekonująco to argumentują.
Zaczerpnięte z mediów
Najczęstszym i najbardziej przekonującym argumentem mającym rzekomo tłumaczyć jak to się dzieje, że lodami można się bezkarnie objadać, nie notując przy tym przyrostu tkanki tłuszczowej, a wręcz – doświadczając jej systematycznego ubytku jest ich temperatura. Co ciekawe twierdzą tak nie tylko „lodomaniacy”, ale także niektórzy specjaliści. Takie oto stwierdzenia można wyczytać na jednym z popularnych portali, w dziale traktującym o aktywności fizycznej, odżywianiu i odchudzaniu:
By organizm strawił jedzenie, musi je najpierw ogrzać do temperatury ciała. A w przypadku lodów potrzeba do tego naprawdę dużo energii. Organizm czerpie ją ze swoich zapasów, czyli... z tkanki tłuszczowej!
Widzimy więc, że wedle przedstawionej zasady konsumpcja lodów zmusza organizm do sięgnięcia do zapasów tłuszczowych. Innymi słowy lody nasilają spalanie tkanki tłuszczowej dzięki temu że są...zimne! To jednak nie wszystko. Lody mają także inny walor odchudzający. W tym samym opracowaniu przeczytać możemy, iż:
Dodatkowo warto podkreślić, że dzięki temu, że są (lody), mocno napowietrzone, duża ich objętość ma stosunkowo mało kalorii.
Kolejnym walorem lodów jest więc stosunkowo niska kaloryczność względem objętości. Faktycznie gęstość energetyczna jest aspektem istotnym, tyle że odnosi się ją zazwyczaj do masy produktu, a nie objętości, która zostaje sztucznie zwiększona przez obecność powietrza. W myśl tej zasady równie dobrze można byłoby wychwalać zalety waty cukrowej…
Przytoczone powyżej stwierdzenia nie są odosobnione. Na początku lipca w TVN-ie wyemitowano program, w którym występująca w roli eksperta Pani Dietetyk zapewniała, że organizm na ogrzanie obecnych w przewodzie pokarmowym lodów spala więcej energii niż owe lody dostarczają... Oto cytat:
„Lody spożywamy w dosyć niskiej temperaturze. Nasz organizm, żeby przetrawić taką gałkę lodów, musi ją najpierw podgrzać do temperatury panującej w naszym żołądku, czyli do 38 st. C czyli musi zainwestować dużo kalorii. Ogrzewanie lodów kosztuje nasz organizm około 52 - 54 kcal. A gałka lodów ma około 50 kcal – czyli jemy – i chudniemy...”
Tutaj pojawiają się już nie tylko ogólnikowe zapewnienia, ale konkretne dane liczbowe. Jedna gałka lodów – 50kcal, a na jej ogrzanie potrzeba 52 – 54kcal. Innymi słowy lody to – używając obiegowe języka – ujemne kalorie. Jeśli jedlibyśmy w dużych ilościach tego typu smakołyki tego typu nie tylko byśmy nie przytyli, ale wręcz schudli. Co więcej, opierając swoje menu jedynie na lodach w końcu doprowadzilibyśmy do zagłodzenia i to szybciej niż w przypadku całkowitej głodówki! Gdybyśmy natomiast chcieli przyspieszyć efekt, to Pani Dietetyk proponuje zamiast konwencjonalnych lodów sięgnąć po sorbety.
„Jeszcze lepszym wyborem są sorbety - w jednej kulce kryje się bowiem niewiele więcej niż 20 kcal.”
Zjadając 30 gałek lodów sorbetowych nie tylko, że nie dostarczamy do organizmu energii, ale dodatkowo spalamy jeszcze około 1000kcal czyli tyle ile wydatkujemy w ciągu 2- 3 godzin treningu aerobowego! Może zamiast biegać czy dreptać po bieżni lepiej po prostu iść na lody? Zgodnie z tym co sugeruje Pnia Dietetyk - im więcej ich zjemy tym głębszy będzie deficyt energetyczny!
Komentarz sceptyka
W tym momencie chyba powinienem uciąć szyderę i zdobyć się na odrobinę powagi podkreślając, iż teorie, które głoszą, iż na ogrzanie lodów organizm wydatkuje więcej energii niż same dostarczają, to wynik radosnej twórczości raczej niż chłodnej kalkulacji. Tak naprawdę, wydatki energetyczne na ogrzanie gałki lodów (około 50g) są symboliczne. Gdyby proces produkcji ciepła przez nasz organizm był aż tak energochłonny, umarlibyśmy z wycieńczenia przy pierwszym powiewach zimy, a seria piętnastominutowych kąpieli w zimnym Bałtyku, uwieńczonych dobrze schłodzonym piwkiem, wystarczyłaby by mieć kratę na brzuchu. Niestety – tak nie jest. Każdy kto chce – może się przekonać, oczywiście na własną odpowiedzialność.