O witaminie D ostatnio jest bardzo głośno, a wszystko to z powodu powszechności jej niedoborów. Faktycznie, znaczna część naszej populacji może cierpieć na niedobory tego związku, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Suplementacja w wielu wypadkach jest więc zdecydowanie wskazana. Problem polega na tym, że w kwestii podejścia do walorów tej witaminy zaczyna dominować podejście, zgodnie z którym „więcej” oznacza „lepiej”. Coraz częściej można spotkać się z nieprofesjonalnymi poradami by rutynowo przyjmować dawki witaminy D, nawet kilkunastokrotnie przekraczające dzienne zapotrzebowanie. Taki trend jest niepokojący z kilku powodów.
Biologiczna rola witaminy D
Witamina D, a dokładnie wersja zwana witaminą D3, zwana też cholekalcyferolem jest związkiem steroidowym, będącym pochodną cholesterolu o niezwykle doniosłym znaczeniu biologicznym. Warto dodać, że aktywna postać witaminy D3, zwana 1,25-hydrokscholekalcyferolem czy też kalcytriolem, jest substancją o działaniu hormonalnym – wykazuje właściwości regulacyjne w obrębie wielu tkanek i narządów.
Do biologicznych funkcji witaminy D należą m.in.:
zwiększanie wchłaniania wapnia i fosforu z przewodu pokarmowego,
regulacja działania układu immunologicznego, (związek ten może obniżać ryzyko wystąpienia zjawiska autoagresji i zmniejszać prawdopodobieństwo infekcji różnego typu),
autoregulacja procesu własnej syntezy (gdy witaminy D jest za dużo, uruchomieniu ulega proces konwersji w nieaktywny 24,25-hydroksycholekalcyferol – efekt ten występuje jednak tylko w przypadku witaminy D syntetyzowanej w naszym organizmie).
Odpowiednie zaopatrzenie organizmu w witaminę D ważne jest też dla utrzymania w należytej kondycji funkcji rozrodczych, prawidłowej produkcji i działania hormonów płciowych i innych, uczestniczących m.in. w regulacji gospodarki energetycznej.
Kwestia niedoborów
Witamina D podobnie jak inne witaminy jest niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu ludzkiego. Co ciekawe jednak może być ona syntetyzowana w naszym organizmie, w obrębie skóry pod wpływem promieniowania ultrafioletowego, co wskazywać by mogło na to, iż podaż z dietą jak i już w ogóle – suplementacja – nie są konieczne. Niestety w praktyce okazuje się, że niedobory tej substancji są bardzo powszechne. W obrębie szerokości geograficznej, w której znajduje się nasz kraj, kąt padania promieni słonecznych w okresie od września do kwietnia jest zbyt mały, by umożliwić prawidłową produkcję cholekalcyferolu w skórze. Podobnie też możliwości magazynowe naszego organizmu są zbyt niskie, by zgromadzić zapasy witaminy D na 7 czy 8 miesięcy…
Zapotrzebowanie
Zapotrzebowanie na witaminę D wynosi około 800 – 1000 IU dla osób zdrowych bez niedoborów (w niektórych wypadkach zaleca się dawki 2000 – 4000 IU). Nie ulega wątpliwości, iż dostarczenie takiej dawki wspomnianego związku w oparciu jedynie o konwencjonalną żywność jest niezwykle trudne. Tak naprawdę jedynym liczącym się źródłem tej witaminy są tłuste ryby morskie. Pewne jej ilości dostarczają także wybrane pokarmy pochodzenia zwierzęcego takie jak: jaja, masło, pełnotłusty nabiał. Jako uzupełnienie dziennej puli przydatne są także grzyby. Niemniej, aby dostarczyć około 1000 IU witaminy D trzeba zjeść w ciągu doby: 200 – 250g łososia lub też 3 - 4kg karkówki, tudzież 25 – 30 jaj albo także wypić 80 litrów mleka 3,2%. Tak więc, jeśli nie jadamy często morskich i tłustych ryb, to pokrycie zapotrzebowania na witaminę D jest… kłopotliwe. Dlatego też suplementacja jest dobrym wyborem, ale nie zwalnia ona zupełnie z dbania o to, by w diecie pojawiały się też naturalne źródła wspomnianego związku.
Więcej = lepiej?
Biorąc pod uwagę fakt, iż niedobory witaminy D są dość powszechne oraz uwzględniając to, że przedstawiana bywa ona zazwyczaj w samych superlatywach, nie powinien dziwić fakt, iż wiele osób żyje w przekonaniu, iż należy aplikować sobie duże dawki tego związku. I tak oto można spotkać się z praktyką polegającą na przyjmowaniu dawek rzędu 10.000 – 50.000 IU na dobę! Co więcej entuzjaści takich praktyk przekonują, ze witamina D jest związkiem bezpiecznym i że nie da się jej przedawkować. Na potwierdzenie przytaczają oni fakt, iż brakuje opisów przypadków przedawkowania tego związku u osób dorosłych, za wyjątkiem jednego epizodu, w ramach którego pewien konsument otrzymał mocno „przesypany” (albo raczej „przelany” – bo były to krople) produkt, gdzie źle skalibrowana maszyna podała do roztworu olejowego mocno przesadzoną dawkę witaminy D. Czy jednak na tej podstawie możemy powiedzieć, że witaminę D można albo też wręcz – warto – przyjmować w bardzo dużych dawkach?
Problem nadmiernej gorliwości
Chociaż mogłoby się wydawać, że stosowanie dużych dawek witaminy D jest uzasadnione przede wszystkim wtedy, gdy przez długie lata jej podaż z dietą i endogenna synteza były niewystarczające, to sytuacja wcale nie jest taka prosta. Otóż okazuje się, że w naszym społeczeństwie znacząca grupa osób cierpi na trzeciorzędową nadczynność przytarczyc, która może być wywołana właśnie długotrwałymi niedoborami witaminy D. Do wspomnianej nadczynności dochodzi wtedy, gdy pobór wapnia z przewodu pokarmowego jest bardzo niski w stosunku do zapotrzebowania (czemu sprzyja i niska podaż tego pierwiastka i nadmierne spożycie fosforu i – niedobór witaminy D), co mobilizuje przytarczyce do wydzielania większych ilości parathormonu. Gdy na ten stan nagle zwiększy się drastycznie podaż witaminy D może pojawić się wzrost stężenia wapnia w surowicy do takich pułapów, że spowoduje to istotny wzrost ryzyka wystąpienia kamicy nerkowej, żółciowej i chorób trzustki. Tak więc, przed zaordynowaniem dawek wysokich witaminy D warto byłoby oznaczyć i poziom tej witaminy i również poziom wapnia, fosforu i parathormonu.
Warto wiedzieć, że oznaczanie poziomu parathormonu jest zasadne również w toku suplementacji dużymi dawkami witaminy D. Nieraz bowiem zdarza się tak, że poziom wspomnianego hormonu sukcesywnie się obniża aż do pułapów poniżej wartości referencyjnych. Warto wiedzieć, że to samo w sobie możne stanowić potencjalny czynnik ryzyka rozwoju osteoporozy. Ten aspekt bywa zupełnie pomijany, a może mieć dość istotne znaczenie.
To jaka dawka?
Za dawkę bezpieczną witaminy D uznaje się taką, która nie przekracza 4000 IU. Przy czym warto wspomnieć, że osoby bez niedoborów zgodnie z obowiązującymi zaleceniami powinny przyjmować około 800 – 1000 IU. W przypadku otyłości i zaburzeń gospodarki glukozowej zaleca się dawki do 2000 IU. Czy należy dodawać doń witaminę K2? Cóż, są ku temu teoretyczne przesłanki.
Witamina D, pomimo bardzo szerokiej biologicznej roili i pomimo tego, że jej niedobory są częste – nie powinna być przyjmowana w sposób bezkrytyczny. Absolutnie każda substancja może okazać się szkodliwa w odpowiedniej dawce. Dotyczy to również związków tak niewinnych i „zdrowych” jak witaminy. Warto o tym pamiętać.
Źródła:
Autier, P., Boniol, M., Pizot, C., & Mullie, P. (2014). Vitamin D status and ill health: a systematic review The Lancet Diabetes & Endocrinology, 2 (1), 76-89 Al Mheid, I., Patel, R., Tangpricha, V., & Quyyumi, A. (2013). Vitamin D and cardiovascular disease: is the evidence solid? European Heart Journal, 34 (48), 3691-3698 Thayer, Z. (2014). The Vitamin D Hypothesis Revisited: Race-Based Disparities in Birth Outcomes in the United States and Ultraviolet Light Availability American Journal of Epidemiology, 179 (8), 947-955
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.