Ponieważ w okresie letnim panuje moda na odchudzanie „last minute”, sporą popularnością cieszą się usługi „specjalistów”, oferujących swoją pomoc w zakresie układania diety oraz dobierania suplementacji i obiecujących „błyskawiczne efekty”. Jeżeli zastanawiasz się, czy nie skorzystać z oferty typu „schudnij 15 kg w dwa tygodnie przed wakacyjnym wyjazdem”, to najpierw przeczytaj poniższy artykuł.
Pozwoliłem sobie opisać historię pewnej kobiety, której wizja szybkich efektów polegających na uzyskaniu atrakcyjnej sylwetki jeszcze przed zbliżającym się wyjazdem nad morze wydała się na tyle atrakcyjna, że postanowiła zaryzykować i zakupiła pakiet „dieta indywidualna + suplementy” u „fachowca”.
Ukryte koszty i dieta w proszku
W praktyce okazało się, że otrzymany jadłospis w dużej mierze opierał się na pigułkach i proszkach, które oczywiście również należało zakupić u tego samego eksperta. O ile samo ułożenie diety kosztowało 29 zł, o tyle zestaw preparatów na dwa tygodnie kosztował 240 zł w wersji podstawowej, którą oczywiście można było rozszerzyć o kolejne środki „oczyszczające”, „odżywiające od środka” i przyspieszające odchudzanie. Cóż, choć klientka stwierdziła, że takie postawienie sprawy nie jest wzorem uczciwości, to uznała, że głupio byłoby się teraz wycofać i ów pakiet preparatów nabyła w wariancie ekonomicznym.
Skutki uboczne szybkich efektów
Niestety po dwóch dniach stosowania diety składającej się w dużej mierze z zamienników posiłków w proszku i rozmaitych tabletek, pojawiły się pierwsze problemy w postaci kołatania serca i bólów głowy. Efekty jednak było widać gołym okiem, 2 kg mniej na wadze niemalże z dnia na dzień było wynikiem niezwykle motywującym, jednak gdy trzeciego dnia kobieta zasłabła w galerii handlowej stwierdziła, że chyba coś jest nie tak. Postanowiła więc na wszelki wypadek skonsultować się z innym dietetykiem i tak oto poznałem panią Kasię, kobietę ze sporą nadwagą i do niedawna podobno – pełną optymizmu i energii.
Pierwsze spotkanie z dietetykiem
Już podczas pierwszego kontaktu wyraźnie było widać, że coś jest nie tak. Kiedy dostałem do wglądu ułożoną przez „fachowca” dietę złapałem się za głowę. Jadłospisem był zestaw trzech posiłków, przy czym dwa przygotowywane były w postaci zupek w proszku, a trzeci składał się z gotowanego mięsa i odrobiny warzyw. Łącznie niecałe 600 kcal, czyli dawka, która nie jest wystarczająca nawet do podtrzymania podstawowych funkcji życiowych. Owszem taka dieta odchudza, tylko razem z traconymi kilogramami traci się również zapał do życia i zdrowie.
Tutaj nawet nie chodzi o niedobór kalorii, ale brak potrzebnych dla prawidłowego funkcjonowania organizmu składników pokarmowych.
Szybka diagnoza
Złe samopoczucie Pani Kasi wynikało nie tylko z braku energii, ale przede wszystkim spowodowane było niedoborem podstawowych elektrolitów. Co prawda dieta uzupełniona była o suplementy witaminowe, dodatkową dawkę magnezu, chromu, karnityny, CLA, zielonej herbaty, ale deficytowa była w sód i potas. Poza tym dodatek silnie odwadniających ekstraktów roślinnych oraz preparatu termogennego o co najmniej podejrzanym pochodzeniu, pogłębił straty ważnych składników mineralnych i przyczynił się do powstania zaburzeń rytmu serca. Uświadomiłem sobie wtedy, jak niewiele czasu potrzeba by doprowadzić organizm ludzki do stanu zbliżonego do wyniszczenia, a gdy pomyślałem, że osób decydujących się na takie desperackie kroki jest zapewne o wiele więcej, aż poczułem ciarki na plecach.
Szczęście w nieszczęściu
W przypadku pani Kasi wystarczyło odstawić wszystkie podejrzane preparaty i wprowadzić zbilansowaną dietę, by już po pierwszym dniu poczuła się lepiej, pomimo tego, że po rezygnacji z drakońskiej diety automatycznie „wskoczyły” z powrotem niecałe dwa kilogramy. Powrót do pełnej równowagi zajął niestety więcej czasu. Pozostało się tylko cieszyć, że eksperyment na własnym zdrowiu trwał tak krótko i nie doszło do poważniejszych problemów zdrowotnych.
Nauczka na przyszłość
Prawda jest taka, że gdyby kobieta trafiła wcześniej do mnie czy do innego specjalisty zamiast do – jak mniemam – samozwańczego dietetyka, udałoby się nie tylko zaoszczędzić jej zdrowie i pieniądze wydane zupełnie niepotrzebnie na suplementy i beznadziejną dietę, ale także – poprawić sylwetkę przed wakacyjnym wyjazdem. Niestety terapię odchudzającą musieliśmy odłożyć na później, ponieważ spustoszenie, jakie wyrządziła w organizmie kobiety zakupiona wcześniej opacznie dieta i podejrzane preparaty uniemożliwiły walkę z nadwagą. Priorytetem był powrót do równowagi, a kurację odchudzającą rozpoczęliśmy dopiero po powrocie pani Kasi z wakacyjnego wyjazdu.
Podsumowanie
Wydaje mi się, że wnioski z opisanej powyżej historii nasuwają się same. Po pierwsze warto korzystać z pomocy wykwalifikowanych dietetyków, a nie domorosłych specjalistów, obiecujących błyskawiczne efekty. Warto sobie zapamiętać, że choć suplementy mogą okazać się cennym uzupełnieniem diety – nie powinny stanowić jej pod Poza tym żaden wykwalifikowany dietetyk nie ułoży diety dostarczającej zaledwie 600 kcal, opartej głównie na koktajlach i zupkach, podobnie jak żaden rozsądny specjalista nie podejmie się ułożenia diety zapewniającej stratę 7 kg w tydzień.
Niestety jest wielu pseudofachowców, którzy kierując się tylko i wyłącznie chęcią zysku, bez skrupułów sprzedają złudzenia nie licząc się tym, że rujnują czyjeś zdrowie. Dlatego polecam kierować się rozsądkiem — niekoniecznie bowiem rozwiązania, które obiecują przynieść najbardziej spektakularne efekty, są warte ceny, jaką będziemy musieli za nie zapłacić