Na co dajemy się nabrać?
Robienie zakupów spożywczych w hipermarketach to prawdziwe wyzwanie dla silnej woli. Sklepy często przemyślane i skonstruowane są w ten sposób, by spędzić w nich jak najwięcej czasu (im więcej czasu tam spędzisz, tym więcej rzeczy kupisz) i wydać jak najwięcej pieniędzy. Specjaliści od marketingu wymyślają coraz to nowe sposoby na skuteczne przyciąganie klientów i zachęcanie ich do kupowania – również produktów i przedmiotów, których tak naprawdę nie potrzebują. Jak pokazują obserwacje, szczególnie podatne na strategie marketingowców są dzieci (dlatego lepiej nie zabierać ich ze sobą), a także osoby, które pragną pozbyć się zbędnych tłuszczowych kilogramów (ponieważ zakazany owoc smakuje najlepiej, pokusy bywają często niemożliwe do odparcia). W jakie pułapki zakupowe, najczęściej dajemy się nabrać?
Promocje – czasem sam napis wystarczy, by zachęcić nas do kupienia danego produktu (choć w rzeczywistości cena wcale nie musi być atrakcyjna). Szczególnie kuszące są promocje produktów niewskazanych (słodyczy). Pod wpływem impulsu robimy zapasy na później, czasem z myślą o gościach, ciesząc się jednocześnie, że zaoszczędziliśmy kilka złotych. Oczywiście zakupione produkty zjadamy zazwyczaj sami, co okupione bywa wyrzutami sumienia i zahamowaniem postępów redukcji zbędnej tkanki tłuszczowej. Widząc promocyjne produkty, warto się przede wszystkim zastanowić, czy tak naprawdę nie zaoszczędzimy więcej przechodząc obok nich szerokim łukiem?
Zielone opakowania – kupując produkty spożywcze często zwracamy uwagę wyłącznie na opakowanie. Szczególnie dużym uznaniem, pośród osób dbających o zdrowie i sylwetkę, cieszą się te, które posiadają zielone opakowanie. Postrzegane bywają jako zdrowsze i bardziej naturalne, od odpowiedników w opakowaniach o innym kolorze. Dodatkowo zachęcają do kupna dopiski typu: pełnoziarnisty, light, fit, z dodatkiem witamin. Sugerowanie się tego typu cechami, bez analizy składu surowcowego sprawia, że kupujemy zazwyczaj żywieniowego bubla.
Chęć wypróbowania czegoś nowego – zdarza się, iż bogactwo asortymentu wyzwala w nas ochotę na testowanie nowych smaków i produktów. Szczególnie jeśli wokół nich jest pewna otoczka marketingowa – ktoś zachęca nas do kupna, przedstawiając same pozytywne walory. Tymczasem, bez analizy składu surowcowego, osobom niewprawionym, trudno będzie oszacować rzeczywistą wartość danego produktu. Często zdarza się, że nie dość, iż kupujemy coś mało wartościowego, to jeszcze w dodatku niesmacznego i dany produkt ląduje po prostu w koszu.