Osoby, dla których dbanie o zdrowie, sylwetkę i kondycję jest codziennością, – czyli znaczna większość czytelników portalu PoTreningu.pl - prawdopodobnie ze smutkiem pokiwają głową potwierdzając poniższe słowa. Nie trzeba się specjalnie rozglądać, wystarczy rzucić okiem na znajome panie niespecjalnie zainteresowane aktywnością fizyczną, lecz lubiące osładzać sobie życie konsumując słodkości. Ciasta, ciasteczka, czekoladki, kawy z dodatkami słodkich aromatycznych syropów, lody… Podobno do niektórych kobiet te przysmaki się same uśmiechają kusząc, by wziąć, by zjeść, by posmakować nie bacząc na konsekwencje. I owym “niebaczeniem” można rozkoszować się tak długo,aż zaświta myśl, że już za moment nadejdzie...
Urlop, sylwester i ślub – odchudzanie obowiązkowe
Świadomość, że nadchodzi okazja, podczas której zaprezentowanie własnej sylwetki będzie „obowiązkowe” i można zaryzykować stwierdzenie, że poniekąd „oceniane” przez innych sprzyja podejmowaniu decyzji, by w końcu coś ze sobą zrobić. Czas, jaki panie dają sobie na przygotowanie do tych okazji jest różny, jednak najczęściej, – co wynika z podejścia „zacznę jutro” lub „od poniedziałku” – zostawiają sobie miesiąc (no, maksymalnie dwa) na to, by osiągnąć perfekcyjną, wymarzoną sylwetkę. Nie trzeba dodawać, że w takim przypadku wszelkie podejmowane działania niezbyt wiele wspólnego mają ze zdrowym rozsądkiem…
Krok 1: Dieta - głodówka
Choć oczywiście większość pań ma świadomość, że najzdrowsza i najbardziej bezpieczna dla organizmu byłaby zbilansowana, bogata w wartości odżywcze dieta, to – co jest zatrważające – świadomie podejmują decyzję o zastosowaniu wybitnie obciążających organizm, restrykcji, o katorżniczym podejściu do odżywiania. Kobiety się głodzą, niejednokrotnie „obcinają” tłuszcz do skrajnie niskiego poziomu, podobnie czynią z produktami zawierającymi węglowodany. Białko, które jest przez nie spożywane też niestety nie pochodzi z produktów najbardziej wartościowych – panie nie są wielbicielkami mięsa, ryby jadają od święta, za strączkami nie przepadają… Jako wyśmienite źródło białka traktują produkty mleczne, gdyż nieustannie, (ale warto podkreślić, że błędnie) funkcjonuje przekonanie, że pojęcie „nabiał” jest tożsame z „białko”
A to wszystko w imię tego, by się wbić w o rozmiar mniejszy kostium kąpielowy lub też w sukienkę w rozmiarze 36 miast 38…
Krok 2: Aktywność fizyczna - choć na co dzień „wolę bez”, to sytuacja kryzysowa zmusza do zmiany podejścia na „karnet open poproszę”
Sale fitness i siłownie w okresie przedwakacyjnym i przedświątecznym pełne są tzw. “sezonów” - obu płci. Mianem tym, określa się osoby próbujące z doskoku, na szybko zrobić lub też odzyskać straconą formę. Znikają oni równie szybko, jak się pojawili, by za kilka miesięcy, z odzyskanym bagażem kilogramów ponownie rozpocząć walkę z jo - jo i pozbyć się (po raz enty) nadmiaru tkanki tłuszczowej.
Zakładając, że na walkę z nadprogramowymi kilogramami zostało tylko 30 dni, to nie ma czasu na “miękką grę” i przyzwyczajanie ciała do wysiłku fizycznego. Desperacja, silna motywacja i wizja zachwyconych spojrzeń męskich i zawistnych posyłanych przez koleżanki dodatkowo dodaje energii do działania. Kupienie karnetu “open” dającego możliwość korzystania przez cały tydzień z całej oferty klubu to dopiero początek! Okazuje się, że od jednych zajęć fitness dziennie lepsze są tylko dwie lub nawet trzy godziny ćwiczeń - tej wersji trzymają się panie wybitnie zdeterminowane i posiadające spore ilości wolnego czasu. Oczywiście można podjąć się tłumaczeń i podejmować próby przemówienia do rozsądku starając się wyjaśnić, że więcej i częściej wcale nie oznacza lepiej, jednak doświadczenie pokazuje, że takie zabiegi na niewiele się zdadzą.
Osoba nieprzyzwyczajona do wysiłku fizycznego (nawet jeżeli jest zmotywowana ponad normę) szybko zostanie sprowadzona “na ziemię”, gdyż bóle mięśniowe i znaczne zmęczenie organizmu, które pojawi się już w pierwszym tygodniu tego “treningowego maratonu” najprawdopodobniej skutecznie ostudzą zapał i zmuszą do refleksji. Niestety konsekwencje takiego szaleństwa mogą być bardziej poważne, zwłaszcza, gdy - by przyspieszyć oczekiwane rezultaty - zamiast na zajęcia dla osób początkujących wybrane zostały te intensywniejsze, przeznaczone dla osób zaawansowanych. W takim wypadku łatwo zarówno o kontuzje, jak i o zasłabnięcia wynikające z nieodpowiedniego przygotowania/roztrenowania ciała.
Kiedy do nazbyt intensywnego wysiłku dodamy dietę opartą o skrajne cięcia kalorii, to otrzymujemy najprawdopodobniej pozbawioną kilku kilogramów (niekoniecznie tkanki tłuszczowej) sylwetkę, a w “bonusie” wycieńczenie, zmęczenie, niejednokrotnie odwodnienie organizmu. I głód, przeraźliwy głód.
Na szczęście wakacje/ślub/urlop tuż, tuż, także jeszcze chwilę można się pomęczyć, pokatować, pozmuszać do treningów, pogłodzić, by ostatecznie zabłysnąć tak ciężko wypracowanymi efektami, a potem…
Jeść, jeść i jeść. Rozpłynąć się i oddać tej przyjemności konsumpcji
Cel został osiągnięty, więc można ze spokojnym sercem zarzucić dietę, zrezygnować ćwiczeń. Do kolejnego ważnego wydarzenia jeszcze kilka miesięcy, a to przecież baaardzo dużo czasu...
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.