Galusan epigalokatechiny (podstawowy, bioaktywny składnik zielonej herbaty), podobnie jak inne polifenole bardzo chętnie wchodzi w reakcje z białkami. Proces ten nazywa się sieciowaniem białek i doprowadza do powstawania trudno rozpuszczalnych produktów tych przemian, zmniejszając tym samym dostępność związków fenolowych (i niektórych aminokwasów, głownie proliny). Polifenole szczególnie łatwo wchodzą w reakcję z proteinami mlecznymi (głównie z kazeiną, ale także z beta-laktoglobuliną i alfa-laktalbuminą).
Innymi słowy obecność białka – zwłaszcza mlecznego – sprawia, że przyspieszające spalanie tłuszczu i działające prozdrowotnie związki zawarte w zielonej herbacie ulegają dezaktywacji. Tak przynajmniej mówią opublikowane niedawno badania, w których autorzy zanotowali, że obecność białek mlecznych znosi odchudzające właściwości zielonej herbaty. Na tej podstawie stwierdzić można, iż zarówno spożywanie popularnych termogeników w towarzystwie twarogu czy kefiru, jak i dolewanie nawet symbolicznych ilości mleka do zielonego naparu nie jest dobrym pomysłem.
Sytuacja jest dość kłopotliwa, ponieważ wiele osób w ramach kuracji odchudzającej spożywa często spore ilości białka, a preparaty przyspieszające redukcję tkanki tłuszczowej oparte m.in. na ekstraktach z zielonej herbaty przyjmuje 2 – 3 razy w ciągu dnia. Można co prawda za wszelką cenę odsuwać w czasie pory spożywania białkowych posiłków oraz przyjmowania termogeników, jednak należy wziąć pod uwagę fakt, że białko dość długo zalega na żołądku (zwłaszcza kazeina).
Wydaje się więc, że rozwiązaniem najbardziej optymalnym jest przyjmowanie ekstraktów z zielonej herbaty (lub picie zielonego naparu) rano po przebudzeniu, na czczo lub w porach, w których możliwe jest zachowanie znacznego odstępu czasowego od posiłku zawierającego białko mleczne.