W świecie fitness utarło się takie przekonanie, że odczuwanie głodu jest wyraźnym sygnałem, iż dochodzi do katabolizmu mięśniowego. W imię tego założenia, wiele osób z przesadną skrupulatnością odmierza czas "od posiłku do posiłku" starając się tak rozłożyć konsumpcję w ciągu dnia by nigdy nie doświadczyć "burczenia w brzuchu". Warto się jednak zastanowić, czy faktycznie uczucie głodu jest miernikiem pozwalającym stwierdzić, iż uruchomieniu uległy enzymy rozkładające białka mięśniowej?
Dlaczego czuję się głodny?
W toku ewolucji nasz organizm wykształcił sobie dość skomplikowany układ zależności pozwalający kontrolować łaknienie. Przy prawidłowym jego działaniu możliwe jest zapewnienie potrzeb ustrojowych w kwestii podaży energii i wielu składników odżywczych przy minimalizacji ryzyka nadmiernego otłuszczenia. Problem polega na tym, że w regulacji poboru pokarmu biorą udział nie tylko neuropeptydy i hormony, ale także czynniki zewnętrzne, w tym również: aspekty kulturowe, społeczne, a także stany emocjonalne. Istotne znaczenie mają też właściwości samego pokarmu - jego temperatura, wygląd, zapach i smak oraz obecność określonych składników. W przypadku niektórych pokarmów szybciej odczuwamy sytość w trakcie konsumpcji i dłużej czujemy się najedzeni niż w przypadku innych – pomimo tej samej kaloryczności. Te aspekty bezwzględnie trzeba wziąć pod uwagę chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule niniejszego artykułu. Powyżej wspomniane aspekty jasno wskazują, że:
Głód = katabolizm?
Zastanówmy się teraz może, jakie warunki musiałyby zostać spełnione, by uczucie głodu było bezpośrednio powiązane z katabolizmem mięśniowym. Otóż zależność ta byłaby realna, gdyby ośrodki głodu i sytości umiejscowione w podwzgórzu reagowały tylko i wyłącznie (albo głównie), na zmiany biochemiczne zachodzące w tkance mięśniowej (zmiany dotyczące np. aktywacji katabolicznych enzymów), mogące stanowić markery katabolizmu mięśniowego. My tymczasem wiemy, że tak nie jest. Owszem ośrodki kontrolujące łaknienie wyczulone są na dostępność pewnych aminokwasów (takich jak leucyna), niemniej reagują także na szereg innych czynników, o których była mowa w poprzednim akapicie.
Przykładowo,uczucie głodu może się pojawić pod wpływem zapachu ulubionej potrawy. Czy jednak namacalne symptomy zwiększonego łaknienia (jak "burczenie w brzuchu"), mogą być traktowane jako informacja, że oto pod wpływem woni grillowanej karkówki mięśnie zaczęły ulegać rozpadowi? Niekiedy też neuroendokrynne mechanizmy kontrolujące pobór pokarmu mogą ulec zaburzeniu, a czynnikiem spustowym może być zła dieta (niewłaściwy dobór jakościowy pokarmów) oraz – uwaga – nadmiar tkanki tłuszczowej (któremu towarzyszy niekiedy stan zwany leptynoopornością, w przebiegu którego pewne obszary mózgu nie widzą "sygnałów sytości"). W efekcie możemy odczuwać głód nawet wtedy gdy rezerwy energetyczne są wypełnione, a mięśnie mają pełen dostęp do aminokwasów.
Ważne w tym wszystkim jest też to, że niekiedy mylimy głód z apetytem, ochotą na zjedzenie określonego rodzaju pokarmu. Co więcej mamy skłonność do przejaskrawiania nasilenia dyskomfortu związanego z tym zjawiskiem. W dzisiejszych czasach zapewne mało który czytelnik tego artykułu doświadczył "prawdziwego głodu", stanu który pojawia się nie po opuszczeniu jednego posiłku, ale po 2 – 3 dniach całkowitego postu. Ten stan dopiero może być markerem katabolizmu!
Podsumowanie
Odczuwanie głodu może być wypadkową wielu czynników – w tym również aspektów kulturowych czy emocjonalnych. Głód może być związany z ekspozycją na widok czy zapach smakowitych potraw. Tak więc, nie ma co zawierzać naiwnym teoriom, które utożsamiają uczucie głodu (mylonego skądinąd często z apetytem), z katabolizmem. Jedno z drugim wcale nie musi iść w parze. Groźniejsze dla mięśni jest przesadne zamartwianie się dyskomfortem związanym np. z niezamierzonym opuszczeniem posiłku, niż chwilowy brak pokarmu w żołądku, który za moment można nadrobić.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.