Pijesz dwa litry coli w ciągu dnia? To zjadasz przy okazji szklankę cukru, czyli dodatkowe 1000 kalorii. Na drugie śniadanie serwujesz sobie jogurt pitny? Pamiętaj, że w litrze jest 150 g węglowodanów (tyle, co w niecałym kilogramie ziemniaków), czyli kolejne ¾ szklanki cukru. Na wieczór wypijasz butelkę piwa? Dolicz 250 kcal. Za głowę można się złapać, ile ukrytych kilokalorii czeka w popularnych napojach! Tymczasem wcale do rzadkości nie należy wypijanie w ciągu dnia litra soku owocowego, który cukru zawierać może nawet więcej niż cola (pomimo że nie jest on przez producenta do niego dodany – o czym informuje zapis na etykiecie).
Niejednokrotnie w ramach modyfikacji aktualnego jadłospisu wystarczy wyeliminować wszelkie napoje będące źródłem cukru, by po kilku tygodniach zanotować obniżenie masy ciała i poprawę estetyki sylwetki. Bez żadnych innych wyrzeczeń, odmawiania sobie kolacji, ograniczania spożycia pieczywa, ziemniaków, etc. Jeśli czujesz się uzależniona czy uzależniony od coli, to proponuję w czasie redukcji tkanki tłuszczowej przestawić się na wersję „light” bez dodatku cukru. Choć syntetyczne substancje słodzące też mogą mieć pewne wady, to osobiście uważam, że stanowią lepsze rozwiązanie niż cukier, szczególnie dla osób odchudzających się.
Najlepiej jednak przestawić się na wodę, zwłaszcza tą średnio- i wysokozmineralizowaną, zawierającą magnez i wapń w ilości znaczącej dla dziennego zapotrzebowania. Również zielona i czarna herbata stanowią cenne uzupełnienie diety, nie tylko z resztą odchudzającej. Soki owocowe warto robić samemu w domu, a najlepiej w ich miejsce wprowadzić świeże owoce. Kawa czy gorzkie kakao również nie zaszkodzą pite z umiarem.