Chcemy wyglądać dobrze. Ba! Ogrom społeczeństwa jest w stanie wydać naprawdę duże pieniądze, płacąc nawet niekoniecznie za efekt, ale za sama jego obietnicę czy też wizję. Oczywiście metody mające na celu rzeczywiście poprawić jakość ciała – te najbardziej skuteczne i popularne – zna każdy z nas. Są banalne, prozaiczne, działają… mowa – jak się pewnie część czytelników już domyśliła – o diecie i treningu. Mają jednak jedną wadę: aby przyniosły oczekiwany rezultat, należy dać coś „od siebie”. Zaangażowanie, czas, płot spływający ciurkiem po plecach, powiedzenie „nie” swojemu lenistwu… jak widać inwestycja ogromna. Są tacy, którzy szukają metod „alternatywnych”.
Olbrzymie ambicje vs wrodzone lenistwo
Sam fakt, że zależy nam na tym, by dobrze wyglądać, nie jest niczym złym. Wprost przeciwnie, wszak – jak mówi stare polskie powiedzenie – „jak cię widzą, tak cię piszą”. Do tego, to z pewnością wiedzą osoby borykające się z nadprogramowymi kilogramami (zwłaszcza w przypadku, gdy nadwaga niebezpiecznie i coraz szybciej zamienia się w otyłość) większa waga może niekorzystnie wpływać na samoocenę, powodować kompleksy, niechęć do kontaktów z ludźmi, stany depresyjne. To teoria.
Praktyka odbiega od niej znacznie. Te same osoby posiadając wyżej wymienioną wiedzę, mając także świadomość, że pewne nawyki (podjadanie, permanentna konsumpcja słodyczy i pikantnych/tłustych przekąsek, wypijanie znacznych ilości napojów wyskokowych, używki, brak snu oraz całkowita niechęć do jakiejkolwiek aktywności fizycznej) w znacznym stopniu przyczyniają się do ich aktualnego, niezbyt korzystnego wyglądu, absolutnie nie chcą ze swoich przyzwyczajeń zrezygnować.
Mieć ciastko i zjeść ciastko…
Idźmy dalej… Cel, czyli satysfakcjonująca, wymarzona sylwetka (niekoniecznie wygląd modelki czy też Adonisa) już dawno określony. Dalej: metody – dieta i trening – są od dawna znane. Trudnością może okazać się, jeżeli już ktoś rzeczywiście chce skorzystać z ogólnodostępnych informacji, oddzielenie ziarna od plew, czyli treści, którym warto zaufać, które nie wprowadzają błąd i nie powielają od la utrwalanych mitów (mam na myśl tematykę zarówno treningową, jak i żywieniową).
Dla chcącego jednak nic trudnego. Możliwości jest co najmniej kilka: konsultacje ze sprawdzonym dietetykiem oraz instruktorem/trenerem zajmującym się aktywnością fizyczną; być może wystarczy już jedno spotkanie, jedne konsultacje, wspólna wyprawa na zakupy, jeden zrobiony trening czy też kilka lekcji gotowania (tak, tak, niezmiernie często niechęć do tej czynności jest wynikiem braku umiejętności i doświadczenia!). Kolejną jest wnikliwe czytanie, przeglądanie zasobów internetu, wyciąganie wniosków i wprowadzanie pewnych założeń w życie — istotne jest, by nie zawierzać poradom niepopartym żadnymi badaniami naukowymi. Te metody zdecydowanie wymagają pewnych nakładów chęci i zaangażowania.
Niektórzy powiedzą zaraz, że ogrom dostępnych informacji ich przerasta, że nie wiedzą, od czego zacząć… Trochę racji mają na pewno, ale… wiedzą tajemną nie jest, że posiłki jedzone wyłącznie w fast foodach czy też spożywanie samych słodyczy wraz z nagminnym przesiadywaniem przed komputerem, czy telewizorem powoduje odkładanie się tkanki tłuszczowej. W czym tkwi więc problem? W tym, że choć doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, co nie służy naszej sylwetce, to wcale nie chcemy tego zmieniać, ograniczać, ani wykluczać z życia. Co więcej, ogrom ludzi wierzy (chce wierzyć, łudzi się), że istnieje magiczny środek, cudowna pigułka, która — wbrew wewnętrznemu leniowi — odmieni, wysmukli, ujędrni ciało.
Zjeść ciastko i mieść ciastko — parafrazując słowa pana Kononowicza "się nie da się".
Podsumowanie
Być może dla niektórych będzie to stwierdzenie zaskakujące, może odrobinę brutalne, ale… magiczne specyfiki nie istnieją. Natomiast ci, którzy takowymi środkami handlują (a półki — i sklepowe, i apteczne, a także te w sklepach z suplementami/odżywkami) mają się świetnie i nie narzekają na brak gotówki...
Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że zdziałać można wszystko, o ile się rzeczywiście chce. I większość sytuacji życiowych — m.in. praca zmianowa, dzieci, częste wyjazdy, brak funduszy na "wypasione" jedzenie — nie będzie stanowiła problemu. Oczywiście znajda się tacy, którzy udowodnią setkami argumentów, jak mają ciężko i jak bardzo się "nie da". No cóż… każdy z nas sam musi podjąć decyzję, czy noszenie na sobie kilogramów tłuszczu jest tym, co go satysfakcjonuje i czy pół życia minie mu na rozmyślaniach, jak świetnie mógłby wyglądać, gdyby cudowny środek był dostępny.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.