Poświąteczna degrengolada metaboliczna. Warto już dziś zwrócić uwagę, na metaboliczne skutki beztroskiego świętowania, któremu w tym roku, jak i w wielu poprzednich latach, podda się znaczna część mieszkańców naszego kraju. Otóż święta, oprócz wielu ciepłych i przyjemnych wspomnień zostawić też mogą innego rodzaju ślady w naszym organizmie i bynajmniej nie chodzi tutaj tylko o przyrost tkanki tłuszczowej, a o kilka innych, zaskakujących konsekwencji zdrowotnych.
Ciekawe badanie
W kwestii świątecznego łakomstwa niezwykle ciekawych danych dostarczają wyniki badania przeprowadzonego przez zespół naukowców pod kierownictwem dr Bodena z Temple University. Autorzy zwerbowali do swojego eksperymentu grupę 6 mężczyzn, których zadaniem było konsumowanie wysokokalorycznych posiłków i powstrzymywanie się od fizycznej aktywności. Ochotnicy biorący udział w omawianym studium otrzymali dietę opartą na daniach typu fast food, gdzie dzienna dawka energii wynosiła 6000 kcal (50% węglowodanów, 35% tłuszczu i 15% białka). Warto dodać, że była to ilość kalorii przekraczająca ponad dwukrotnie podaż energii w zwyczajowych dietach uczestników.
Mężczyznom biorącym udział w badaniu zapewniono niezwykle wygodne warunki - przez cały czas trwania eksperymentu, czyli przez tydzień czasu ochotnicy mieli wypoczywać w pozycji leżącej i oglądać telewizję.
Już na pierwszy rzut oka powyższe okoliczności przypominają w pewnym sensie świąteczną atmosferę, gdzie oprócz rodzinnych spotkań, choinkowych rytuałów i obdarowywania się prezentami, czas ten w zasadzie najczęściej sprowadza się do beztroskiej manifestacji łakomstwa i lenistwa. Mając ten fakt na uwadze, warto tym bardziej prześledzić wyniki omawianego badania, próbując je odnieść do świątecznych realiów.
Wyniki eksperymentu
Chyba dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że zacytowany eksperyment doprowadził do pewnych, negatywnych konsekwencji u uczestników. W końcu siedem dni leżenia i przejadania się mogło doprowadzić choćby do przyrostu masy ciała. Tak też się stało. Ochotnicy po siedmiu dniach przytyli średnio 3,5kg i wbrew pozorom niestety nie była to woda… Niestety zanotowany przyrost masy ciała wynikał głównie ze zwiększenia w organizmie ilości tłuszczu zapasowego. Owszem, można powiedzieć, że tydzień nijak ma się do świąt, te bowiem trwają o wiele krócej. Cóż, sytuacja jest o wiele bardziej dramatyczna niż mogłoby się wydawać i nie chodzi tutaj tylko o przyrost niechcianych kilogramów.
Niestety, finalne skutki wysokokalorycznej i śmieciowej diety okazały się więcej niż zaskakujące. Autorzy projektu zaobserwowali, że zaledwie po dwóch dniach u uczestników wystąpiła hiperglikemia i hiperinsulinemia. W zasadzie już w pierwszym dniu pojawiły się wyraźne zaburzenia gospodarki insulinowo-glukozowej, druga doba przypieczętowała i pogłębiła problem! Mówiąc wprost – w drugiej dobie już wystąpiły objawy insulinooporności. Tak, tutaj nie chodzi o efekt finalny, po tygodniu trwania interwencji, ale już o pierwsze 48 godzin.
Dodatkowo zanotowano również wyraźny wzrost poziomu stresu oksydacyjnego i stanu zapalnego. Obydwa efekty także rejestrowano w pierwszych dobach trwania eksperymentu. Kolejne dni tylko problem pogłębiły. Można tylko przypuszczać co stałoby się gdyby badanie trwało dłużej, niemal pewne jednak jest, że skutki mogłyby w pewnym momencie okazać się groźne dla życia. Jakkolwiek by sytuacja nie wyglądała po kilku tygodniach, wiadomo, że już po dwóch dniach obżarstwo połączone z lenistwem może odcisnąć swoje piętno na zdrowiu metabolicznym.
Specyficzny kontekst insulinooporności
Warte podkreślenia jest fakt, iż dla autorów przytoczonego badania najbardziej zaskakujące było to, że uczestnicy już po pierwszej dobie trwania interwencji stali się insulinooporni. Wniosek z tego jest taki, że zaburzenia gospodarki insulinowej mogą pojawić się bardzo szybko, jeśli odżywiamy się w sposób niewłaściwy. Z punktu widzenia omawianej zależności ważne jest to, iż badacze przyjrzeli się mechanizmom leżącym u podstaw obserwowanej patologii. Podczas skrupulatnych pomiarów okazało się, że w toku eksperymentu doszło do gwałtownego wzrostu poziomu utlenionych lipidów w komórkach. Zdaniem badaczy oznaczać to mogło fizyczne uszkodzenia błon komórkowych przez reaktywne formy tlenu. Uszkodzenie błon komórkowych i wzrost poziomu utlenionych związków lipidowych przyczynia się do upośledzenia aktywności transporterów glukozowych GLUT4, które odpowiadają za przenoszenie glukozy z przestrzeni zewnątrzkomórkowej do wnętrza komórek. W takich stanach dochodzi do zaburzenia szlaku sygnałowego insuliny we wnętrzach komórek, co niesie za sobą szereg dalszych, negatywnych konsekwencji.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Oprócz wielu innych niechcianych skutków świątecznego obżarstwa i opisanych powyżej zaburzeń metabolicznych, jedną z niezwykle uciążliwych konsekwencji może być zaburzenie kontroli łaknienia. Okazuje się bowiem, że towarzysząca insulinooporności hiperglikemia w szybkim tempie może doprowadzić do uszkodzenia komórek struktur mózgowych odpowiedzialnych za uczucie sytości. Dość intrygujących danych, w kontekście omawianego zagadnienia, dostarczają wyniki badania wykonanego przez dr Zane Andrews, endokrynologa z Monash University. Wspomniany ekspert zaobserwował, że hiperglikemia może doprowadzać do uszkodzenia komórek tworzących obszary podwzgórza, które są odpowiedzialne za odczuwanie sytości. Efekt ten związany jest z aktywnością wolnych rodników, których produkcja zwiększa się, gdy poziom glukozy we krwi ulega podwyższeniu. Przypomnieć warto, że w zacytowanym „hiperkalorycznym” eksperymencie również zaobserwowano wyraźny wzrost aktywności wolnych rodników. Tak więc można zaryzykować twierdzenie mówiące, że im więcej jemy – tym bardziej jesteśmy głodni. Fakt ten może być problemem i w trakcie trwania świątecznej biesiady i po jej zakończeniu, gdy zechcemy powrócić do zdrowych nawyków żywieniowych…
I jak to odnieść do świątecznej tradycji?
Parafrazując znane powszechnie sformułowanie można powiedzieć tak: „badania badaniami, a racja musi być po naszej stronie”. Faktycznie dla wielu osób żadne argumenty nie będą przekonujące, skoro z dziada i pradziada w każde święta jadło się do syta i rezygnowało z wszelkiej aktywności. Cóż, warto wiedzieć, że tak naprawdę nie ma żadnego racjonalnego powodu, dla którego święta miałyby wiązać się z obżarstwem. Najlepsze jest to, że wystarczyłaby krótka refleksja byśmy wszyscy doskonale zdali sobie z tego sprawę. Niestety, świadomość tego faktu nie koresponduje z naszą skłonnością do folgowania sobie przy wszelkich możliwych okazjach. Mimo to trzeba wiedzieć, że jest alternatywa dla niezdrowych rytuałów. Oczywiście nie chodzi o to by święta przeżywać w ascezie, odmawiając sobie wszelkich kulinarnych przyjemności. Warto jednak spróbować znaleźć inny sposób świętowania, niekoniecznie taki, który wiąże się z pielęgnowaniem w sobie łakomczucha i z rozbudzaniem w sobie nienasyconej bestii.
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż zazwyczaj jadane przez nas „typowe świąteczne potrawy” składają się głównie z połączenia rafinowanych węglowodanów i tłuszczu. Dotyczy to przede wszystkim tak lubianych przez nas deserów w postaci ciast i ciasteczek, ale nie omija również dań głównych. Świąteczna kuchnia jest najczęściej ciężka i tucząca, a przecież taka wcale być nie musi. Na rozmaitych portalach kulinarnych odszukać można wiele ciekawych przepisów na smaczne potrawy, które znakomicie pasować będą do świątecznego menu. Poza tym święta to fenomenalna okazja ku temu, by spróbować pokarmów i potraw na co dzień niejadanych. Nie chodzi tutaj przy tym by rozsmakowywać się w egzotycznych i wyszukanych daniach, a raczej o to by wybierać produkty wysokiej jakości i by zachować minimum umiaru w spożyciu…
Podsumowanie
Wcale nie potrzeba gromadzić wielkiej ilości tkanki tłuszczowej by doczekać się problemów metabolicznych takich jak insulinooporność. Wcale też nie potrzeba wieloletniego łakomstwa by rozregulować gospodarkę energetyczną. W praktyce wystarczy zaledwie kilka dni napakowanej kaloriami diety, by doszło do poważnych zaburzeń transportu oraz metabolizmu glukozy i w efekcie uruchomienia kaskady reakcji sprzyjających konsekwentnemu przyrostowi masy ciała, otwierających wrota do rozwoju wielu groźnych chorób. Tak więc świętować warto z głową.