"Marnie wyglądasz. Zjedz coś jeszcze", "Chodź, mama da Ci batonika" - kto tego nie zna? Rodzice pozwalają sięgać dzieciom po chipsy, chrupki, paluszki, ciasteczka czy słodkie napoje. A gdyby tak zamiast colą poić pociechy wodą? Od najmłodszych lat przyzwyczajać do warzyw, owoców, ciemnego pieczywa. Jak wiele osób w dorosłym życiu cierpi ponieważ w dzieciństwie nabrały przyzwyczajeń do jedzenia słodyczy, słonych przekąsek czy napojów gazowanych? Dlatego z okazji Dnia Dziecka podpowiadamy co robić!
Jak układać dziecięce menu?
Aneta Łańcuchowska, ekspert ds. Żywienia w Poradni Dietetycznej halsa podpowiada jak powinna wyglądać dieta naszych pociech.
- Ogólnie rzecz biorąc, zasady są te same, posiłki dzieci różnią się jedynie wielkością i proporcjami. Zaleca się, aby w menu osoby dorosłej przeważały produkty ciemne i pełnoziarniste, nieoczyszczone, w jadłospisie kilkulatków powinno być ich trochę mniej. Produkty te zawierają bowiem dużo błonnika, a nadmierna jego ilość utrudnia wchłanianie niektórych witamin i składników mineralnych.
Jak jedzą dzieci?
Jest coraz lepiej, bo my jako rodzice mamy większą wiedzę dotyczącą zasad zdrowego żywienia. Wciąż jednak popełniamy błędy, których łatwo moglibyśmy uniknąć.
- Dzieci jedzą dużo słodyczy i dań z tzw. restauracji fast food. Bardzo często na śniadanie dostają mleko ze słodkimi płatkami. Pamiętajmy, że płatki są zdrowe ale tylko te bez dodatku cukru. Oczywiście, trudno swoje pociechy od razu odzwyczaić od słodkich płatków. Dobrym sposobem jest np. płatki słodkie na początku mieszać z naturalnymi i powoli zwiększać proporcję na rzecz tych bez dodatku cukru. Rodzice jednak rzadko zastanawiają się, czym karmią córkę czy syna, kupują produkty, na których opakowaniu jest napis „dla dzieci” i już. Są zabiegani, dają swoim pociechom to, co one chcą jeść, np. słodycze, żeby mieć święty spokój i móc odpocząć po pracy - mówi Aneta Łańcuchowska.
To nie ADHD a zła dieta
- Moja mama, prowadząc przedszkole, próbowała wprowadzić w placówce zdrowe, zbilansowane posiłki. Na śniadanie dawała dzieciom np. owsiankę, jednak owsianka nie przypadła im do gustu. Podobnie maluchy nie chciały jeść warzyw, bo nie były do tego przyzwyczajone, nie wyniosły tego typu przyzwyczajeń z domu. Rodzice mieli potem pretensje, że dzieci są głodne i wymuszali, by dawać to, co maluchom smakuje. Dorośli nie zdają sobie sprawy, jak bardzo taka postawa może zaszkodzić. Bardzo często spotykam się z opinią, że dzieci mają ADHD, a tak naprawdę ich nadpobudliwość wynika z niewłaściwego sposobu odżywiania się. Jeśli przedszkolakom serwuje się na obiad ziemniaki, do tego kotlet i niewielką porcję surówki, której one i tak nie zjadają - czyli posiłek o wysokim indeksie glikemicznym - to poziom glukozy u dzieci szybko wzrasta i równie szybko opada. Maluchy zaraz po jedzeniu szaleją, wariują, ponieważ czują nagły przypływ energii, a po godzinie żadne z nich nie ma energii. W bardzo wielu przedszkolach serwuje się dzieciom do picia wodę ze słodkim syropem albo soki dosładzane. W ten sposób przedszkolaki spożywają dodatkowo cukier w płynnej postaci. Warto byłoby te napoje zastąpić wodą, przyzwyczajać do spożywania właśnie tego typu napojów - mówi dietetyk.
Zacznijmy od nas samych
To, jak jedzą nasze dzieci w przedszkolu to jedno (jest coraz lepiej, zatrudnia się dietetyków, którzy układają szczegółowe menu). Jednak największym problemem jest to, jak jedzą rodzice, bo jeśli oni sami popełniają błędy, to dzieci będą powielać podobne zachowanie.
- Wiele osób mówi mi: „Całkiem dobrze się odżywiam, bo jem polskie, tradycyjne obiady”. A przecież polska tradycyjna kuchnia wcale nie jest zdrowa! Rodzice kupują pociechom słodkie bułki i kolorowe jogurty, uważając, że dobrze postępują. Jak mają rozmawiać z dziećmi o zdrowym odżywianiu, skoro sami o tym niewiele wiedzą? Wspólne, rodzinne gotowanie według wskazówek dietetyka sprawdziłoby się najlepiej. W wielu krajach, na przykład Belgii, takie warsztaty są bardzo popularne, może kiedyś będzie tak także u nas? Gorąco zachęcam rodziców do zastanowienia się nad swoim sposobem odżywiania. Chciałabym też, by dyrekcja oraz nauczyciele szkół i przedszkoli bardziej wzięli sobie do serca potrzebę edukacji żywieniowej dzieci. Na razie mam wrażenie, że warsztaty z zakresu prawidłowego odżywiania dla dzieci są traktowane bardziej jako rozrywka dla maluchów, podobnie jak teatrzyk kukiełkowy. Na szczęście dzieci dużo z nich zapamiętują i tę wiedzę przekazują rodzicom. I to mnie cieszy najbardziej.
Artykłuł pochodzi z serwisu: fitness.sport.pl