Oczywiście kategoryczne zabranianie i odradzanie wykonywania makijażu przed średniointensywnym i intensywnym treningiem nie jest moim celem, ale warto zastanowić się, czy bardziej istotna jest "czysta" zdrowa cera czy też to, że zrobienie dobrego wrażenia. I to też niekoniecznie, gdyż podczas wysiłku make up (w większości przypadków) przepięknie spłynie robić zacieki i "oczy pandy", a wtedy o doskonałym wyglądzie mowy być nie może (choć “jakieś” wrażenie wywrzemy z pewnością).
Trenujesz czy "trenujesz"?
W fitness klubach dość często zdarza się spotkać panie, które wyglądają absolutnie zjawiskowo, a intensywność fizyczną dobierają tak, by przypadkiem kropla potu nie zrosiła ich lica. Wolny spacer na bieżni czy też leniwa przejażdżka rowerem pozwalają im połączyć przyjemne z pożytecznym ;) Jeżeli jednak rzeczywiście masz w planach poćwiczyć, to zmycie kosmetyków przed wejściem na salę treningową i zaaplikowanie ich po prysznicu będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Podczas uprawiania sportu pocisz się, pory się rozszerzają, a pot mający na celu schłodzenie ciała, "wydostaje się" na zewnątrz, czyli następuje proces termoregulacji. O ile nie używasz kosmetyków lekkich, świetnej jakości, przeznaczonych do stosowania w sytuacjach ekstremalnych, to musisz liczyć się z tym, że pory skóry zostaną zablokowane, co może skutkować powstawaniem wyprysków, stanów zapalnych i ogólnym pogorszeniem się stanu skóry.
Dodatkowo, o czym na pewno wiesz, podczas wysiłku, spocenia i często wysokiej temperatury w pomieszczeniu, makijaż pięknie spłynie po twarzy i zadbany wygląd pójdzie w zapomnienie.
Jeżeli natomiast nie wyobrażasz sobie wyjść tak całkiem “soute”, to doskonałym rozwiązaniem może okazać się wykonanie makijażu permanentnego oraz henny brwi i rzęs.