Dlaczego zbyt niska podaż kalorii to ślepy zaułek?
Chcąc schudnąć, najczęściej decydujemy się na działanie na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze zmniejszamy ilość przyjmowanych kalorii z jedzenia, po drugie zwiększamy wydatek energetyczny poprzez dodanie aktywności fizycznej. Większość osób podejmujących się odchudzania skupia się na aktywnościach spalających kalorie, a więc na treningach o charakterze aerobowym, takich jak bieganie, pływanie, jazda na rowerze czy rolkach. W wyniku wprowadzenia wyżej wymienionych działań ilość energii dostępnej dla organizmu ulega zmniejszeniu. W rezultacie chudniemy.
Jeśli jednak drastycznie redukujemy ilość dostarczanych kalorii, sprawiamy, że nasz organizm jest niedożywiony. W pierwszej kolejności sięgać więc będzie do zgromadzonych zapasów. Niestety w dużym stopniu będzie to tkanka mięśniowa, a w dużo mniejszym tkanka tłuszczowa. Tak przeprowadzona redukcja doprowadza najczęściej do zmniejszenia tempa metabolizmu, ubytku tkanki mięśniowej, często prowadzi do pogorszenia stanu zdrowia oraz niedoborów żywieniowych.
Wiele osób, zwłaszcza kobiet, lekceważy powyższe argumenty. Twierdzą, że zależy im jedynie na tym, by były szczupłe. Nie chcą mieć mięśni. Najważniejsze, że ważą mniej i mieszczą się w rozmiar 36.
Z tego też powodu przytoczę kolejny argument. Pamiętać powinniśmy bowiem, że redukcja oparta o drastyczne ograniczanie kaloryczności diety działać będzie zazwyczaj jedynie w początkowej fazie. Organizm jednak szybko zaadaptuje się do panującej sytuacji. Zmniejszy tempo metabolizmu. Będzie spalać mniej kalorii. Szybko nastąpi więc często spotykany „zastój”. Jem 1200 kcal, ćwiczę codziennie, od 2 miesięcy moja waga ani drgnie. To problem, z którym spotykają się miliony osób. Nie mając często pojęcia, że samodzielnie sprowadzają się w ślepy zaułek.
Po drugie po niskokalorycznych dietach organizm domaga się jedzenia. W wyniku spadku leptyny odczuwać możemy nieustanny głód. Jeśli po diecie 1000 kcal zafundujemy sobie kilka tygodniu folgowania dietetycznego, z łatwością przybierzemy na wadze. Gdy ponownie wpadniemy na pomysł, by zredukować to, co się nazbierało w tym czasie, może okazać się, że nawet po zredukowaniu kalorii w diecie, nie będziemy chudnąć.
Jak więc widzimy, diety o bardzo niskiej kaloryczności mają krótkie nogi. W perspektywie kilku lat okazać się może, że po zastosowaniu tego typu diet:
- jesteśmy wiecznie nie diecie,
- jeśli tylko pozwolimy sobie na małe odstępstwo, tyjemy,
- nie chudniemy mimo ograniczania kaloryczności diety,
- organizm jest niedożywiony,
- pogarsza się stan naszego zdrowia.
Dodam jeszcze, że powinniśmy mieć świadomość, iż obniżanie kaloryczności diety poniżej 1200 kcal jest niebezpieczne dla naszego zdrowia.
Podstawowa przemiana materii przeciętnej kobiety wynosi około 1200-1400 kcal. Jest to ilość energii niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organów wewnętrznych – w tym serca, wątroby, nerek. Organizm oszczędzając energię, wyłącza funkcje reprodukcyjne. Odczujemy więc spadek libido. W dłuższej perspektywie czasu może to oznaczać poważniejsze problemy, w tym bezpłodność.
Dieta nie powinna polegać na drastycznym ograniczaniu ilości spożywanego jedzenia, a na jedzeniu właściwego jedzenia. Właściwie jedzenie to w dzisiejszych czasach pojęcie niezwykle względne. Mam na myśli bazowanie na żywności nieprzetworzonej lub jak najmniej przetworzonej.