O tym, że alkohol to trucizna wiadomo powszechnie, coraz głośniej mówi się jednak o tym, że symboliczne jego ilości w diecie, mogą przynieść więcej korzyści niż szkód. Oczywiście nikt nie namawia do spożywania lampki szampana „za kołkiem”, ale kieliszek wina wychylony do obiadu, czy butelka piwa wypita z kolegami przy meczu…
No właśnie, jeśli jakiś napój alkoholowy zbiera laury to jest to głównie czerwone wino, wspomina się o tym sporo w TV, prasie, książkach. Trudno raczej znaleźć artykuł opisujący korzyści zdrowotne wynikające z picia wódki czy piwa. Czy to aby na pewno sprawiedliwe?
Naukowcy z Wydziału Farmaceutycznego, Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie postanowili przeprowadzić pewien eksperyment i grupie pięćdziesięciu dwóch mężczyzn stabilnych klinicznie, po operacji kardiologicznej, którzy rzadko zaglądają do kieliszka zafundowali albo mały kufel piwa (330 ml / 20 mg etanolu), albo wodę mineralną dostarczającą identycznej ilości magnezu, sodu, wapnia i potasu, co „browar”. Następnie zbadano poziom elektrolitów w jednej i drugiej grupie.
Jak się okazało, osoby, które wypiły piwo miały zdecydowanie wyższy poziom magnezu w osoczu niż osoby, które piły wodę. Mechanizm tej zależności nie jest poznany, ale można przypuszczać, że spożywanie umiarkowanych ilości piwa wywiera korzystny wpływ na funkcjonowanie układu krążenia. Tak więc „na zdrowie”.