Indywidualny plan

Dietetyczny

Indywidualny plan

Treningowy

Indywidualny plan

Dieta + Trening

Opieka dietetyka i trenera Już od

Plan dieta + trening 29,99 zł/mies.

Opieka dietetyka Już od

Plan dietetyczny 26,66 zł/mies.

Opieka trenera Już od

Plan treningowy 23,33 zł/mies.

Plany dieta i trening
{{$parent.show_arts ? 'Artykuły' : 'Baza wiedzy'}}
Sklep

Kurczaki na koksie

Zdecydowana większość mieszkańców naszego kraju jest święcie przekonana o tym, że w hodowli drobiu używa się środków hormonalnych podobnych do tych, które stosowane są w niedozwolonym wspomaganiu w sporcie. W końcu przecież, bez „koksu” brojlery nie rosły by w tak błyskawicznym tempie, a mięso nie byłoby tak „nadmuchane” czy też „napompowane wodą”. Przekonania te są niezwykle powszechne, ale warto się zastanowić czy faktycznie mają rzetelne uzasadnienia. Innymi słowy trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście hodowla drobiu wiąże się nierozerwalnie z czymś, co można byłoby nazwać „dopingiem hormonalnym”?

Geneza obiegowej teorii

O tym, że w hodowli drobiu używa się niezliczonej ilości hormonów, mówi i pisze się od dawna. Trudno jednoznacznie stwierdzić jaka jest geneza tego przekonania, ale wiele wskazuje na to, że pewien wpływ na jego powstanie miały doniesienia dotyczące eksperymentalnego stosowania hormonu wzrostu w celu przyspieszenia rozwoju brojlerów. Media szybko podchwyciły temat i tak oto cały świat dowiedział się, że „kurczaki faszeruje się hormonami”. Co ciekawe, informacja dotycząca tego, że eksperymenty wcale nie przyniosły oszałamiających wyników jakoś nie została nagłośniona. Od tamtej pory trwają niekończące się spekulacje dotyczące tego, jakich to hormonów używa przemysł drobiarski. Zagadnienie to warto omówić szerzej, odnosząc się najpierw do potencjalnych możliwości wykorzystania hormonów w hodowli drobiu.

Co mówi prawo?

W jakiekolwiek spekulacje byśmy się tutaj nie bawili, należy mieć na uwadze, że wbrew temu co sądzą co poniektórzy, stosowanie wspomagania hormonalnego w hodowli drobiu jest zabronione przez prawo, a zwierzęta są w odpowiedni sposób badane. Przepisy żywnościowe od 2006 r. zakazują dodawania do pasz dla zwierząt substancji o działaniu hormonalnym. Zabrania tego art. 64 ust. 1 Ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych. Ustawa ta zabrania uboju i wprowadzania na rynek zwierząt, u których wykryto substancje zabronione (takie jak wspomniane hormony) oraz umieszczania na rynku i przetwarzania mięsa zwierząt, u których w organizmach stwierdzono obecność tego typu związków. Dodatkową regulacją w tej materii jest przepis z dnia 1 stycznia 2006 r., wtedy to właśnie skreślone zostały z rejestru dodatków paszowych na podstawie antybiotyki z z grupy stymulatorów wzrostu - reguluje to art. 11 rozporządzenia (WE) Nr 1831/2003 Parlamentu Europejskiego w sprawie dodatków stosowanych w żywieniu zwierząt. Tak więc, jeśli hodowcy sięgają po „weterynaryjny doping”, to robią to nielegalnie i ryzykują „wpadkę”, która może ich słono kosztować.

Co istotne Inspekcja Weterynaryjna regularnie zagląda na fermy drobiu, sprawdzając czy w produkcji nie stosuje się zabronionych substancji. Osoby zainteresowane jak to w praktyce wygląda mogą zajrzeć na stronę Głównego Inspektoratu Weterynarii, podany jest tam schemat działania i zakres weryfikacyjny oraz używane metody. I wbrew pozorom to nie jest tak, że pobiera się próbkę krwi od losowo wybranych zwierząt. Badaniom na obecność środków niedozwolonych, (a także rozmaitych pozostałości chemicznych, biologicznych farmaceutycznych) poddaje się zwierzęta, a także ich odchody, płyny ustrojowe, tkanki, a nawet narządy. Mało tego badane są również produkty z nich otrzymane (mięso, jaja) a nawet woda jaką są pojone i pasza, którą są karmione! Całą procedurę reguluje rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 28 lipca 2006 r. w sprawie sposobu postępowania z substancjami niedozwolonymi, pozostałościami chemicznymi, biologicznymi, produktami leczniczymi i skażeniami promieniotwórczymi u zwierząt i w produktach pochodzenia zwierzęcego.

Niemniej jednak, cokolwiek by nie mówić, nawet najbardziej restrykcyjne kontrole nie muszą przecież stanowić panaceum na istnienie problemu „faszerowania drobiu hormonami”. Dlatego też w dalszej części artykułu chciałbym zatrzymać się przy pytaniu dotyczącym tego – czy używanie „dopingu” w hodowli drobiu się opłaca.

Hormony o potencjalnym zastosowaniu w hodowli drobiu

Hormony to substancje chemiczne produkowane i wydzielane wydzielanymi przez komórki żywego organizmu, które pełnią fizjologiczną kontrolę nad pracą narządów, układów i tkanek. To właśnie hormony nadzorują przebieg reakcji anabolicznych i katabolicznych, a dodatkowo istnieją niezbite dowody na to, że przy odpowiedniej manipulacji hormonalnej można istotnie przyspieszyć przyrost masy ciała lub zmienić jego kompozycję – zarówno stymulując wzrost tkanki mięśniowej jak i pobudzając przyrost lub spalanie tkanki tłuszczowej. Tak wygląda sytuacja w przypadku ludzi jak i również zwierząt hodowlanych – w tym drobiu przy czym największe znaczenie w powyższej materii mają:

  • insulina,
  • hormony płciowe (zwłaszcza testosteron),
  • hormony tarczycy,
  • hormon wzrostu i czynniki wzrostowe jak IGF-1.

Wszystkie wymienione hormony mogą mieć potencjalne zastosowanie w hodowli drobiu. Tak mówi teoria, a co na to praktyka?

Badania naukowe z zastosowaniem hormonów w hodowli drobiu

Pomysły by zastosować hormony w hodowli drobiu pojawiły się już dawno temu. Co istotne – przeprowadzono sporą ilość badań z ich zastosowaniem, co oczywiście odbiło się szerokim echem w świecie mediów. Problem polega na tym, że istnieje cała masa dowodów na to, że używanie wspomagania hormonalnego przy hodowli brojlerów jest bądź to nieskuteczne, bądź też problematyczne lub wręcz – zupełnie nieopłacalne. Już w pod koniec lat 40. zaobserwowano, że tak syntetyczne jak i naturalne sterydy anaboliczno-androgenne zamiast stymulować mogą niekiedy hamować wzrost brojlerów, stymulując jednocześnie rozwój drugorzędnych cech płciowych kogutów i podnosząc u nich poziom niepokoju i agresji (Turner 1948r). Ponieważ wyniki wspomnianego badania były zaskakujące (brak przyrostów), zostały powtórzone przez innych badaczy niemal pół wieku później. Niestety i tym razem, ani testosteron, ani 5- dihydrotestosteron, ani też 19-nortestosteron nie spowodowały przyrostów masy ciała, a wręcz delikatne jej zmniejszenie (Fennell i Scanes 1992r.). Dekadę później znowuż ponowiono próby i tak samo nie zanotowano pozytywnych skutków (Scheuermann i wsp. 2012r).

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku hormonu wzrostu (GH). Teoretycznie podawanie tego związku kurczakom powinno powodować u nich szybszy rozwój fizyczny. Istnieją dowody że spadek produkcji tego hormonu prowadzi do karłowatości u drobiu, a wyrównanie jego poziomu przyczynia się do przywrócenia tempa wzrostowego. Tak pokazują badania naukowe. Tyle, że brakuje dowodów iż zwiększanie poziomu GH ponad wartości fizjologiczne cokolwiek daje (Scane i wsp., 1984r; Cocburn i wsp. 1989r), co może być związane, z tym że istnieje limitowana ilość receptorów odczytujących sygnały nadawane przez ten związek (Agarwal i wsp 1994r). Poza tym hormon wzrostu jest dość drogi a jego podawanie – skomplikowane, bo wymaga częstych aplikacji przy czym nie można środka dodać do paszy, bo ma on budowę peptydową i zostałby strawiony w przewodzie pokarmowym.

Podsumowanie

W świetle przytoczonych danych mało prawdopodobne jest ( wykluczyć jednak nie można) by w hodowli drobiu używano hormony, takie jak sterydy anaboliczno-androgenne czy też – jak głosiły niektóre plotki – somatotropinę. Po pierwsze tego typu zabiegi są zabronione przez prawo i możliwe do wykrycia podczas kontroli weterynaryjnych, co wiąże się z odpowiedzialnością finansową, po drugie – same w sobie są niekiedy drogie i uciążliwe, a po trzecie – brakuje przekonujących dowodów potwierdzających ich skuteczność. Jak więc to możliwe, że brojlery tak szybko rosną? Cóż, fakt ten może wynikać z dwóch przyczyn, które omówię szerzej w kolejnym artykule.

Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.