Wbrew pozorom nie zawsze tempo utraty tkanki tłuszczowej jest adekwatne do naszych poświęceń. Nieraz zbyt restrykcyjna dieta może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego: po kilku dniach, którym towarzyszy spadek wagi, przychodzi moment zastoju i rośnie potrzeba „kompensacji”, a jej uwieńczeniem jest nielimitowane obżarstwo. Niestety, tak często kończą się desperackie próby „szybkiego odchudzania”, przeprowadzane z pomocą bardzo niskokalorycznych diet mających podobno dać „błyskawiczny efekt”.
Choć prawdą jest, że aby schudnąć, potrzebny jest deficyt energetyczny, to odchudzania się nie sposób sprowadzić do prostej matematyki. Samo przeliczanie kalorii czy zmniejszanie ilości jedzenia często zamiast oczekiwanych efektów przynosi jedynie frustrację i rozczarowanie. Dlaczego tak się dzieje? Cóż, niestety za rywala mamy wyjątkowo sprytnego przeciwnika, którego trzeba po prostu przechytrzyć! Nasz organizm przez setki tysięcy lat zdołał wykształcić sposoby na radzenie sobie w sytuacji niskiej dostępności pożywienia poprzez spowolnienie metabolizmu i oszczędne gospodarowanie energią czy odkładanie otrzymanych kalorii na zapas.
Głodzenie się, stosowanie drakońskich diet nie tylko nie jest konieczne, ale wręcz może okazać się szkodliwe — nie tylko z punktu widzenia pragmatycznie rozumianej skuteczności, ale również zdrowotności. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest delikatne obniżenie ilości przyjmowanych kalorii przeprowadzone z jednoczesną poprawą jakości spożywanej żywności. W ten sposób, organizm co prawda dostaje trochę mniej energii, ale w zamian otrzymuje bonus w postaci dodatkowej dawki witamin, składników mineralnych a przede wszystkim błonnika i białka, które — co potwierdzają badania — zmniejszają łaknienie.
Oprócz wartości energetycznej żywności, która informuje nas o ilości kilokalorii, jaką dany produkt dostarcza, jest także gęstość odżywcza, mówiąca o tym ile nieenergetycznych składników pokarmowych przypada na jedną kilokalorię. Sukcesywne podmienianie produktów o niskiej gęstości odżywczej na ich mniej kaloryczne odpowiedniki o wyższej jakości pozwala „niepostrzeżenie” wprowadzić organizm w stan, w którym zaczyna on spalać zgromadzone zapasy tłuszczu.
Oczywiście zamiana niskojakościowego hamburgera na porcję grillowanego mięsa z brązowym ryżem i warzywami jest pewnym poświęceniem z naszej strony, wymaga bowiem dodatkowych nakładów czasu na przygotowanie posiłku i przyzwyczajenie się do być może odrobinę mniej pożądanego smaku. Co niezwykle cenne jednak okazać może się, że po takim posiłku, pomimo tego, że dostarczał on mniej kalorii niż hamburger, nie czujemy głodu zdecydowanie dłużej. Z biegiem czasu wyregulowaniu ulega gospodarka hormonalna, poprawia się samopoczucie i oczywiście – zmniejszeniu ulega poziom tkanki tłuszczowej w organizmie.