Przyznajmy to szczerze: nawet najbardziej zatwardziałym zwolennikom „czystej diety” zdarza się nieraz zjeść kawałek sernika, loda czy kilka ciastek. Z resztą sporadyczne odstępstwa od diety nie muszą wcale być czymś złym o ile oczywiście, nie przesadzimy z ilością. Warto jednak wiedzieć, że nie każda pora jest równie dobra na to, by „niedietetyczne” pokarmy spożywać. Co więcej, są takie momenty, kiedy zjedzenie kilku kostek czekolady czy porcji lodów może okazać się korzystne!
Słodycze a sylwetka
Regularne zajadanie się słodyczami - tuczy. To fakt nie podlegający polemice. Negatywny wpływ słodyczy na sylwetkę winien być rozpatrywany w kilku płaszczyznach. Przede wszystkim produkty tego typu charakteryzują się wysoką wartością energetyczną, a niską – odżywczą. Oznacza to, że składniki, których dostarczają nie mają innej funkcji niż energetyczna. Organizm tymczasem nie lubi dostawać pustych kalorii, czyli takich, którym nie towarzyszą związki biorące udział w przebiegu procesów energetycznych takie jak chociażby witaminy czy składniki mineralne. Dysproporcja w spożyciu energetycznych i nieenergetycznych składników żywności niekorzystnie wpływa na funkcjonowanie gospodarki energetycznej i pomaga stworzyć środowisko sprzyjające kumulowaniu tłuszczowych zapasów.
Problem pogłębia fakt, iż zarówno cukry (sacharoza) jak i tłuszcze (izomery trans) obecne w wyrobach cukierniczych posiadają wybitną zdolność do wpływania na aktywność hormonów regulujących gospodarkę energetyczną, doprowadzając do specyficznych nieprawidłowości metabolicznych mających postać m.in. upośledzonej wrażliwości insulinowej. Słodycze mają także tę właściwość, że w ujęciu perspektywicznym stymulują pobór pokarmu. Działają one zgodnie z zasadą mówiącą, iż apetyt rośnie w miarę jedzenia. Im więcej słodyczy spożywamy – tym z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień większą mamy na nie ochotę. Mechanizm przypomina formę uzależnienia, a zerwanie ze słodkim nałogiem wcale nie jest proste.
Zamiast totalnie wykluczać łakocie z diety (co niekiedy jest bardzo trudne), można spróbować pójść na pewien kompromis i sięgać po nie jedynie w określonych momentach, a dokładnie wtedy, kiedy pewna ich dawka nie tylko nie musi nam zaszkodzić, ale wręcz może niekiedy okazać się pomocna. Na czym polega sekret?
Słowo klucz – aktywność fizyczna
Osobom, które prowadzą siedzący tryb życia i nie mają zamiaru podejmować żadnej aktywności fizycznej chciałbym w tym momencie podziękować za uwagę i jasno zakomunikować, że w ich wypadku nie istnieje coś takiego jak racjonalne spożywanie słodyczy. Najlepszą opcją jest całkowita abstynencja. Dla odmiany jednak, jednostkom, które regularnie trenują, bądź też mają zamiar zacząć trenować chciałbym zakomunikować dobrą nowinę. Otóż aktywność fizyczna jest czynnikiem, który sprawia, że złe i tuczące słodkości, stają się mniej groźne dla sylwetki. Jak to możliwe?
Po pierwsze
Wysiłek fizyczny sam w sobie doprowadza do zubożenia rezerw energetycznych organizmu. W trakcie treningu dochodzi do wzmożonego spalania kwasów tłuszczowych i glukozy. Organizm owe składniki skądś musi pobrać. Im wysiłek jest bardziej intensywny, tym większa część energii pozyskiwana jest z cukru zmagazynowanego w postaci glikogenu. Po treningu dochodzi więc do sytuacji, w której rezerwy glikogenowe są częściowo uszczuplone. Jest to rodzaj bonusu, czegoś co można przyrównać do dziury, która pochłonie dodatkowe kalorie dostarczone w postaci np. porcji lodów. Oczywiście należy zachować zdrowy rozsądek. Po piętnastominutowym truchcie nie ma co liczyć na istotne uszczuplenie rezerw, ale po trwającym godzinę, ciężkim treningu siłowym – jest już co uzupełniać.
Po drugie
Wysiłek fizyczny ma to do siebie, że doprowadza do pewnego nadwyrężenia specyficznej równowagi ustrojowej. Oczywiście tutaj znowuż zastosowanie znajduje ta sama zasada co przed chwilą. Im wyższa intensywność wysiłku, tym wybicie z homeostazy jest głębsze (związane jest to m.in. z naprawą mikrouszkodzeń mięśniowych). Organizm potrzebuje pewnej, dodatkowej dawki składników energetycznych by efektywnie się zregenerować. Co więcej – zależy mu na czasie. Tak więc pewna porcja słodkości zjedzona czy to zaraz po wysiłku czy też na deser po posiłku potreningowym raczej zasili szlaki metaboliczne związane z regeneracją niż trafi do tkanki tłuszczowej.
Po trzecie
Regeneracja powysiłkowa zachodzi sprawniej, jeśli pobudzeniu ulegną hormony takie jak insulina. Insulina oprócz tego, że może hamować spalanie tłuszczu i promować jego tworzenie i odkładanie, posiada zdolność do hamowania proteolizy, czyli rozpadu białek mięśniowych. Właściwość ta jest szczególnie istotna w okresie powysiłkowym. Pobudzenie wydzielania insuliny pewna dawką cukrów (nawet tych rafinowanych), może okazać się wręcz korzystne, jeśli zależy nam na przyspieszeniu odnowy powysiłkowej.
Kilka słów na zakończenie, czyli ostrożnie z ogniem
Jak łatwo wywnioskować z informacji przedstawionych powyżej, najlepszy moment na zjedzenie czegoś słodkiego to okres powysiłkowy. Należy jednak pamiętać, że celowe umieszczanie w diecie słodyczy przypomina trochę zabawę z ogniem – łatwo można się sparzyć. Powinny pamiętać o tym osoby mające problemy z kontrolowaniem łaknienia. W ich wypadku lepsza jest całkowita abstynencja niż „podjudzanie” okazjonalnymi, słodkimi epizodami. Należy także mieć świadomość, iż nawet bardzo ciężki trening nie stanowi wskazania do pochłaniania nielimitowanych ilości słodyczy. Kawałek ciasta czy kilka kostek czekolady to dawka wystarczająca. Słodycze mają być jedynie umilającym dodatkiem, a nie bazą żywieniowych zabiegów, promujących powysiłkową regenerację.
Osobną kwestią jest także jakościowy dobór łakoci. Lepiej jest sięgać po wyroby cukiernicze pozbawione tłuszczów utwardzonych. Najkorzystniejszym wyborem będą niskotłuszczowe lody, czekolada gorzka, domowe wypieki (bez margaryn twardych), batoniki zbożowe (bez tłuszczu cukierniczego), galaretki, żelki. Wynalazki takie jak markizy, czekolady nadziewane, pączki – to nie jest dobry pomysł i kropka. Rozsądek i świadomy wybór produktów powinny nam towarzyszyć nie tylko wtedy gdy kupujemy mięso, ryż, łososia czy sałatę, ale także wtedy gdy „grzeszymy” słodyczami…
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.