Ze spożyciem produktów typu „light” wiąże się wiele kontrowersji, niektórzy dietetycy i autorzy artykułów traktujących o zdrowym odżywianiu wyraźnie namawiają do ich konsumpcji, inni natomiast przestrzegają przed ich spożyciem przekonując, że uwzględnienie ich w menu w cale nie wpływa korzystnie na masę i skład ciała. Niestety w trzech przeprowadzonych niedawno eksperymentach naukowych konsekwentnie potwierdzały się obawy sceptyków. Produktów opatrzonych informacją dotyczącą obniżonej kaloryczności jemy więcej, a dodatkowo mamy skłonność do niedoszacowywania ich wartości energetycznej, mamy także mniejsze wyrzuty sumienia związane z ich spożyciem, nawet gdy doprowadzamy do stanu przejedzenia.
Informacje te mogą mieć szczególne znaczenie dla osób, które zmianę nawyków żywieniowych rozumieją jako zastąpienie produktów konwencjonalnych produktami o obniżonej kaloryczności. W praktyce okazać się może, że dietetycznych płatków śniadaniowych sypiemy więcej do miski, niskotłuszczowego serka więcej nakładamy na chleb, a dietetycznych ciasteczek wsuwamy nie jedną paczkę, a dwie. W praktyce więc pomimo iż bazujemy na pokarmach typu „light”, to wcale nie zmniejszamy podaży energii.
Wnioski
Wygląda na to, że jeśli chodzi o produkty niskokaloryczne i niskotłuszczowe należy zachować szczególną ostrożność. Warto też czytać uważnie etykiety artykułów żywnościowych, nieraz okazuje się bowiem, że pomimo iż zawartość tłuszczu została obniżona o połowę, to kaloryczność produktu jest mniejsza jedynie o kilkanaście procent – wynika to choćby z wyższego udziału cukrów. Ważna jest także kontrola wielkości spożywanych porcji i świadomość, że mamy naturalną tendencję do tego by pokarmów typu „fit” czy „light” zjadać po prostu więcej.