W transportowaniu kreatyny do komórek mięśniowych bierze udział ważny hormon – insulina, która wydzielana jest przez komórki „beta” trzustki, w reakcji na pojawienie się we krwi składników odżywczych i wzrost poziomu glukozy. Ponieważ polecana jako „transporter” kreatyny dekstroza – to właśnie glukoza, wydaje się, że jej użycie jako dodatku do kreatyny jest strzałem w „dziesiątkę”. Niestety, są to tylko pozory. Po pierwsze, w eksperymentach naukowych wyraźny wpływ na akumulację w mięśniach kreatyny miały uderzeniowe dawki cukru (100 g), po drugie z czasem zabieg ten stawał się coraz mniej skuteczny, po trzecie – faszerowanie się takimi ilościami zrujnować może nie tylko sylwetkę, ale i zdrowie.
Alternatywą dla dekstrozy miała okazać się tauryna, która zgodnie z treścią kolorowych opracowań marketingowych, miała wpływać na sekrecję insuliny i tym samym wspomagać transport kreatyny. Niestety trudno znaleźć badania, które by to potwierdzały. Mało tego, choć tauryna wg ustaleń niektórych naukowców jest w stanie obniżyć poziom cukru we krwi (co wskazywałoby, że pobudza sekrecję isnuliny), to skutek ten obserwowany był najczęściej w wypadku zwierząt. W badaniach przeprowadzanych na ludziach wpływ notowany był jedynie na osobach chorych na cukrzycę, po dłuższym okresie stosowania. Co istotne tauryna nie zwiększa produkcji insuliny, a wpływa po prostu na te same co ona receptory.
W przypadku dodatków takich jak kwas alfa liponowy i d-pinitol prawdopodobne jest, że zwiększają one akumulację kreatyny w tkance mięśniowej, w przeciwieństwie do dużych dawek cukrów prostych – nie wywołują one przyrostu tkanki tłuszczowej. Jest to z pewnością informacja budująca, oto bowiem idea wspomagania transportu kreatyny wydaje się mieć praktyczne zastosowanie bez niepożądanych efektów. Niestety optymizm stygnie, kiedy uświadamiamy sobie, jakie są koszty takiego „wspomagania”. Preparaty zawierające kwas alfa liponowy czy d-pinitol są zazwyczaj o wiele droższe od popularnych form kreatyny takich jak monohydrat, czy jabłczan, przy czym ich zastosowanie nie gwarantuje wcale, że efekty po takim zestawieniu będą choć trochę lepsze, niż w wypadku zastosowania samej kreatyny.
Czy więc warto podejmować specjalne starania, by za pomocą dodatkowych suplementów zwiększyć „transport” kreatyny do komórek mięśniowych? Każdy zainteresowany chyba będzie musiał sam odpowiedzieć sobie na to pytanie…