Polacy nie lubią ryb - tak głoszą oficjalne statystyki. Jeśli już jednak po jakieś ryby sięgamy to są nimi: wychudzony dorsz, coraz bardziej podejrzany łosoś, karmiona chińskimi dopalaczami panga i marynowany śledź, ewentualnie tani mintaj i tuńczyk z puszki. W ostatnim czasie jednak, powoli zaczyna rosnąć kulinarna popularność węgorza, którego w ofercie sklepów i restauracji można znaleźć zarówno w formie wędzonej jak i świeżej. O ile na temat innych jadanych przez nas ryb regularnie powstają rozmaite artykuły i opracowania, o tyle w przypadku węgorza panuje zmowa milczenia. Tak jakby był on zupełnie niedostępny lub masowo unikany - a to przecież nieprawda. Warto więc poruszyć tą kwestię w szerszym ujęciu.
Wartość energetyczna
Węgorz jest rybą bardzo tłustą. Jak zostało wspomniane, zawiera około 25 g tłuszczu na 100 g. W efekcie jago wartość energetyczna także okazuje się wysoka i wynosi średnio 250 – 300 kcal na 100 g. To sporo biorąc pod uwagę, że kaloryczność łososia to około 200 kcal na 100 g, a dorsza zaledwie 120 kcal na 100 g. Czy to jednak uznać należy za wadę? Cóż, jeśli ktoś z jakiś powodów musi ograniczać podaż energii i tłuszczu, to węgorz nie będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem, choć smakosze twierdzą, iż przez pewien czas po konsumpcji tej ryby, (prawdopodobnie ze względu na mocno wyrazisty smak i aromat), inne produkty już nie smakują tak przyjemnie, co może zniechęcać do podjadania np. słodyczy. Należy pamiętać, iż to jedynie anegdotyczne spekulacje.
Wartość odżywcza
Wracając do wartości odżywczej węgorza, warto wspomnieć o tym, że pewną część tłuszczu obecnego w węgorzu stanowią cenne kwasy omega 3, które oprócz wielu innych zalet mogą m.in. pozytywnie wpływać na nastrój i samopoczucie, co okazuje się szczególnie cenne w okresie przesilenia wiosennego. Węgorz jest także (bardzo obfitym) źródłem witaminy D, której niedobory dotyczyć mogą nawet 90% populacji, co oprócz wielu innych negatywnych następstw, może także odciskać swoje piętno na kondycji psychicznej i fizycznej. Warto wspomnieć, że wystarczy zjeść 60 – 70g węgorza by pokryć 100% zapotrzebowania na witaminę D.
Oprócz tego, w węgorzu znaleźć można też potężne dawki witamin: E, A i B12. Zawartość białka w mięsie wynosi około 15%, to trochę mniej niż w wielu innych rybach i mniej niż np. w drobiu czy wołowinie. Niemniej, należy podkreślić, iż jest to białko bardzo wysokiej jakości, charakteryzujące się wysoką koncentracją aminokwasów o rozgałęzionych łańcuchach (BCAA) i lizyny.
Wady węgorza
Węgorz oprócz walorów kulinarnych i odżywczych ma też pewne wady.
Pierwszą, najbardziej trywialną jest cena
Z pewnością nie jest to tania ryba, jego ceny zaczynają się od około 50 zł za kg i rosną. Rybę wypatroszoną trudno dostać poniżej 60 zł, a niekiedy można natknąć się na ceny rzędu 70 – 80 zł za kg. To dużo więcej niż za łososia, nie mówiąc już o pandze czy mintaju, które należą do najtańszych ryb dostępnych na naszym rynku.
Kolejną wadą węgorza jest dostępność
Nie wszędzie można go kupić, zwłaszcza w formie świeżej. Wędzony węgorz jest łatwiej dostępny, ale proces komercyjnego przetwarzania technologicznego (w tym – termicznego), pozbawia mięso ryby niektórych walorów odżywczych i wzbogaca je o związki, które mogą negatywnie wpływać na nasz organizm. Tak więc, zdecydowanie korzystniej jest pozostać przy świeżej rybie.
Ostatnią, ale wcale nie najmniej ważną kwestią, jest aspekt ekologiczny
Węgorz jest rybą chronioną, której zasoby w ciągu ostatnich lat skurczyły się diametralnie. Co prawda winne są nie tyle masowe odłowy, co np. tamy budowane na rzekach. Za ciekawostkę niech posłuży fakt, iż węgorz w swoim życiu przebywa naprawdę długą drogę - rozmnaża się tylko i wyłącznie w mocno zasolonym Morzu Sargassowym. Czy więc jedząc węgorze, przyczyniamy się do klęski gatunkowej tej ryby? Na szczęście nie. W zamian jednak kupujemy rybę hodowlaną, pochodzącą z Chin. To jest pewna wada, bo oczywiście dziko żyjące ryby są bardziej wartościowe i zdrowsze.
Podsumowanie
Węgorz, pomimo wielu walorów (kulinarnych i odżywczych), nie jest raczej rybą, którą warto byłoby jeść codziennie. Nadaje się raczej do okazjonalnych degustacji – znakomicie sprawdzi się jako poczęstunek podczas wieczornej biesiady okolicznościowej w gronie znajomych. Chociaż przy pierwszych kęsach nie wydaje się wyróżniać niczym szczególnym (poza tym, że jest tłusty), to przy kolejnych, większość mających okazję próbować go osób, otwarcie przyznaje, że to niezwykle smaczna ryba, do której chce się wrócić. Każdy kto go spróbował wie, że powyższe stwierdzenie jest faktem. Kto nie miał okazji niech żałuje, bo wrażenia są niepowtarzalne.