Chociaż codzienne przygotowywanie wartościowych i smacznych posiłków może być czynnością niezwykle wciągającą i przyjemną, to nie oszukujmy się, nie każdy ma do tego „smykałkę”, a już mało kto ma na to czas. Praca, szkoła inne obowiązki domowe, a także – treningi, wszystko to sprawia, że trudno wygenerować dodatkową godzinę na przesiadywanie w kuchni. Na szczęście istnieje sposób na to by rozwiązać ten problem nie rezygnując przy tym ze zdrowego odżywiania.
Założenia bazowe diety
Jeśli żyjesz w przekonaniu, że zdrowe odżywianie oznacza spożywanie w równych odstępach czasowych, sześć razy w ciągu dnia posiłków mających postać gotowanego mięsa z warzywami i ryżem, to wiedz, że żyjesz błędnym przeświadczeniu. Tak naprawdę nie ma konieczności jedzenia z tak wysoką częstotliwością. W praktyce najbardziej optymalny układ to taki, który opiera się na czterech lub pięciu pozycjach w menu, z czego jedna lub dwie mogą mieć formę mobilnej przekąski. W przypadku braku innej możliwości dozwolone są też opcje trzy-posiłkowe, lepiej bowiem jeść rzadziej, a lepszej jakości pokarmy.
Zmniejszenie ilości posiłków z sześciu do czterech już samo w sobie pozwala oszczędzić sporo czasu przeznaczanego do tej pory na przygotowania potraw i ich konsumpcję. Na tym jednak proces optymalizacji kończyć się nie musi. Kolejnym cennym ułatwieniem życia może okazać się powielanie tych samych posiłków bądź to dwu- lub trzykrotnie w ciągu dnia, bądź też kilka dni pod rząd. W praktyce może to wyglądać tak, że przykładowo na śniadanie jemy owsiankę, na drugie śniadanie porcję orzechów, owoców i serek wiejski (szybkie i przenośne jedzenie), a na obiad i kolację tą samą potrawę w postaci mięsa lub ryby z warzywami i ryżem. Alternatywa polegać może na tym, że obiadowego dania nie powielamy tego samego dnia, a np. dwa lub trzy dni pod rząd (byleby w kółko nie jeść tego samego, bo nie jest to opcja korzystna). Proste? Proste!
Robienie zakupów
Niezwykle ważnym elementem optymalizacyjnej układanki jest kwestia zakupów. Najczęściej czynność tę traktujemy jako rozwiązanie doraźne i powielamy każdego dnia np. w drodze z pracy do domu. Tymczasem nic nie stoi na przeszkodzie by na zakupy udawać się co kilka dni. Tak naprawdę niewiele jest produktów żywnościowych, które trzeba kupować codziennie. Nawet pieczywo – o ile wybierzemy takie lepszej jakości, na zakwasie a nie na drożdżach – spokojnie wytrzyma 3 – 4 dni nie tracąc swoich walorów smakowych. Tak więc warto robić listę zakupów na podstawie jakościowego i ilościowego składu planowanych na najbliższe dni posiłków. Dzięki temu można oszczędzić sporo czasu.
W miarę możliwość dobrze jest też wybierać się na zakupy poza godzinami szczytu. Można rozejrzeć się za marketem czynnym do późnych godzin wieczornych (istnieją też sklepy całodobowe), a następnie – o ile oczywiście to nie problem – udać się po zaopatrzenie po godzinie 22. W dużych miastach istnieje także możliwość zamówienia zakupów do domu. To także jest opcja, którą warto wziąć pod rozwagę. Dodatkowy koszt nie powinien nas zrażać, pamiętajmy, że samodzielny dojazd do sklepu także kosztuje, a poza tym oszczędzony czas – zgodnie ze znanym powiedzeniem – jest niezwykle cenną walutą.
Przygotowywanie posiłków
Czas przygotowywania posiłków zależy z jednej strony od naszych umiejętności kulinarnych oraz zdolności do organizacji pracy, a z drugiej – od użytych składników i proponowanego przepisu. Na wszystkie z tych aspektów mamy pewien wpływ. Zdolności kulinarnych nabywa się z czasem, częściowo samorzutnie (powielając te same czynności zaczynamy wykonywać je sprawniej), a częściowo – pod wpływem świadomych działań: można np. poświęcić trochę czasu na naukę szybszego krojenia warzyw, etc, są bowiem na to odpowiednie „patenty”. Warto więc kupić dobrą książkę kucharską, a najlepiej - poszukać w zasobach internetowych filmików instruktażowych, gdzie bardziej doświadczeni kucharze zdradzają swoje sekrety i pokazują, jak szybko i sprawnie przygotowywać posiłki.
Kwestia organizacji także jest zależna od naszej woli. Pamiętam, że jeszcze w czasach studiów miałem tak zaplanowane poranki, że w ciągu 30 minut byłem w stanie przygotować sobie posiłki na cały dzień i zarazem wykonać wszystkie inne czynności niezbędne do „wybrania się do szkoły”. Działałem wg ustalonego rytmu, przykładowo: wstawiałem w osobnych garnkach ryż, mięso, jaja, zalewałem wrzątkiem owsiankę, następnie brałem prysznic, a jak przychodziłem z łazienki jaja były już gotowe. Zaraz po tym, gdy zdążyłem je obrać „dochodził” ryż, więc pakowałem go do pojemników, następnie dorzucałem do mięsa mieszankę warzywną (mięso i warzywa gotowałem na parze), a zanim zdążyły się ugotować – ja zjadałem śniadanie. Przez pierwsze dni oczywiście wykonanie wszystkich tych czynności zajmowało mi trochę więcej czas, ale już po kilku tygodniach doszedłem do takiej wprawy, że starczało mi jeszcze czasu na przygotowanie sosów, sałatek, deserów w postaci koktajli..
Przechowywanie posiłków
Kolejną niezwykle ważną kwestią jest przechowywanie przygotowywanych posiłków. Zazwyczaj sprowadza się ono do przetrzymywania uprzednio zrobionych potraw przez co najwyżej kilka godzin w plastikowych pojemnikach (w pracy, w szkole, w podróży), ewentualnie – przez jedną lub dwie doby w lodówce. Takie rozwiązanie jest OK., ale warto zadać sobie pytanie – dlaczego by nie przechowywać ich w zamrażalniku przez cały tydzień? Czy taka opcja niesie za sobą jakieś negatywne konsekwencje, które ją totalnie dyskwalifikują? Okazuje się, że nie. Należy jedynie pamiętać, że nie wszystkie potrawy nadają się do tego by traktować je bardzo niską temperaturą, ale o tym za chwilę.
Najpierw kilka słów na temat „kultury mrożenia”
Na dobrą sprawę mrożenie potraw wydaje się czymś banalnie prostym, wystarczy po prostu włożyć je do zamrażalnika. W praktyce jednak trzeba zwrócić uwagę na kilka szczegółów by spożywanie tak przygotowywanych posiłków było smaczne i komfortowe, a przede wszystkim – bezpieczne. Otóż potrawy należy zamrażać uprzednio poporcjowane, zamknięte w jednostkowych, szczelnych opakowaniach. Nie można więc robić tak, że do zamrażalnika wkładamy cały garnek bigosu (no chyba, że mamy go zamiar potem wszystek zjeść za jednym razem, choć i w takim wypadku czas zamrażania i rozmrażania będzie męcząco długi). Ważne jest też by zamrażać tylko świeże potrawy a nie takie, które przeleżały już cztery dni w lodówce.
Kolejną istotną kwestią jest rozmrażanie posiłków. Najlepiej jest to robić ostrożnie, w lodówce lub w zimnej wodzie. Większość potraw (poza wspomnianym bigosem, gulaszami, etc), nie nadaje się do tego by po wyjęciu z lodówki od razu wrzucać na palnik i traktować ogniem. Raz rozmrożonych pokarmów nie należy też zamrażać powtórnie (dlatego m.in. wspomniałem o tym, aby porcjować jedzenie i pakować w osobne pojemniki).
Jakich potraw mrozić nie należy?
Są takie potrawy, które źle znoszą mrożenie i rozmrażanie. Zaliczyć do nich można przede wszystkim wszelkiego rodzaju dania z jaj (w tym jaja gotowane, a także omlety). Podobnie wygląda sytuacja w przypadku świeżych, zasobnych wodę warzyw i dań z nich otrzymanych, jak np. sałatki. Nie radzę także zamrażać potraw z ziemniakami – te po przemrożeniu smakują tragicznie. Miękkie sery, takie jak mozzarella także nie nadają się do tego by trzymać je w zamrażalniku (tak wiem, pizze z supermarketu się mrozi, ale to nie to samu). Grzechem byłoby również zamrozić majonez, śmietanę czy mleko.
Podsumowanie
Jak widać istnieje wiele sposobów na to by zoptymalizować proces przygotowywania posiłków i realizowania ustalonej diety. Począwszy od dopasowania podstawowych założeń żywieniowych takich jak ilość i skład posiłków, przez kwestie związane z ich przygotowywaniem aż po ich przechowywanie. Warto jeszcze raz podkreślić, że w praktyce mrożenie potraw daję jedną, niezwykle cenną możliwość. Otóż zamiast codziennego „stania przy garach” wystarczy poświęcić jeden dzień w tygodniu na przygotowanie większości zaplanowanych posiłków. Pozwala to uwolnić się z „kieratu” diety i daje możliwość poświęcenia oszczędzonego czasu na inne czynności. Biorąc pod uwagę realia współczesnego świata, dodatkowa porcja „wolnego czasu” to niebywale cenny nabytek…