W poprzedniej części artykułu omówiłem problematykę sytuacji, w której jedna z dwojga osób będących ze sobą w związku, decyduje się na zmianę sposobu odżywiania mającą na celu zmniejszenie poziomu tkanki tłuszczowej. Teraz przyszła kolej na zaproponowanie rozwiązania opisanego problemu, bo okazuje się, że pomimo skomplikowanej istoty omawianego zagadnienia, jest możliwe, by odchudzanie przejść bezboleśnie, a nawet – by zmotywować partnera do działania. Jak tego dokonać?
To druga część artykułu. Do pierwszej zapraszamy tutaj:
Sytuacja, w której Ona zaczyna się odchudzać, a On nie wykazuje zainteresowania zmianą nawyków żywieniowych i pracą nad sylwetką, tylko z pozoru jest błaha. W istocie rzeczy w sposób daleko posunięty może zaburzyć relacje pomiędzy dwojgiem życiowych partnerów. „Płaszczyzn nieporozumienia” jest wiele, te najistotniejsze omówiłem w poprzedniej części artykułu, do której przeczytania serdecznie zachęcam, gdyż bez zapoznania się z jej treścią niniejszy tekst może wydawać się niepełny:
Zatem po genezie problemu przyszła pora na próbę znalezienia jego rozwiązania. Cóż, sytuacja oczywiście jest skomplikowana choćby z tego powodu, że wiele zależy od „związkowych relacji”, poziomu wzajemnej otwartości, a także indywidualnie rozumianej potrzeby robienia „czegoś” razem. Pomimo tego, że niektóre aspekty mają charakter wysoce osobniczy, to można sformułować dość uniwersalne zalecenia, pozwalające opisaną sytuację „wyprostować” tak, by zamiast dzielić – łączyła.
Zamiast narzucać – inspiruj
Chyba nie ma lepszego sposobu na to, by zrazić do zaplanowanych działań swojego partnera, niż stawianie go wobec faktu dokonanego. Stwierdzenie „od dziś przechodzimy na dietę”, może w najlepszym przypadku zostać potraktowane w sposób żartobliwy, a w najgorszym – wywołać automatyczny sprzeciw i obudzić chochlika, który nie tylko nie pozwoli dołączyć do tych zmagań, ale wręcz popychać będzie do ich sabotażu. Korzystniejszym rozwiązaniem jest metoda „inspiracji”, pozwalająca wciągnąć partnera do podejmowanych działań. Innymi słowy, najpierw należy spróbować zmotywować do tego, by wziął udział w projekcie „praca nad sylwetką”. Ma to szczególne znaczenie wtedy, gdy partner ma problem z nadmierną masą ciała.
Jakie kroki należy wykonać?
Wszyscy lubimy być doceniani i motywowani w sposób pozytywny, nikt nie lubi być krytykowany. Mówiąc wprost, wspominanie o Jego wielkim zwisającym brzuchu w nadziei, iż zachęci Go to do podjęcia odpowiednich działań, by pozbyć się problemu, może okazać się trochę naiwne. Zwrócenie natomiast uwagi na to, że owy brzuch przyćmiewać zaczyna trochę inne atuty sylwetki (warto je wymienić), jest już krytyką zdecydowanie bardziej „do przyjęcia”. Jeszcze skuteczniejsze może okazać się po prostu poproszenie o pomoc w pracy nad sylwetką, np. o towarzystwo w wyprawie do klubu fitness. Każdy z nas lubi być potrzebny lub najlepiej – niezastąpiony.
Zainspirujesz – doceniaj
Drugim krokiem do sukcesu w omawianej materii jest systematyczne docenianie przejawów zaangażowania we wdrażany projekt „praca nad sylwetką”. Najlepiej sprawdza się metoda, w przypadku której przejawy wsparcia ze strony partnera są zauważane i chwalone, a zaniechania niekoniecznie krytykowane w sposób otwarty, co przyjmowane z lekkim chłodem, obniżeniem entuzjazmu. Ważne jest, by nie było to zauważalne jako otwarta manifestacja – zostanie bowiem potraktowane jak… manipulacja i wzbudzi wewnętrznych sprzeciwy, wytyczając domyślną linię frontu. A tutaj nie można ze sobą walczyć, a trzeba grać w jednej drużynie. Można powiedzieć, że z mężczyzną trzeba trochę jak z dzieckiem. Nie chodzi oczywiście o to, by pielęgnować w nim niedorozwiniętego życiowo chłopca, ale by wykorzystywać jego prostą w istocie naturę do tego, by oboje partnerów na tym korzystało.
Wprowadź „system umowy”
Kiedy ktoś nam mówi co mamy robić i swoje postulaty formułuje w formie nakazu, to nawet jak są one sensowne, to budzą nasz sprzeciw. O wiele bardziej wolimy gdy jesteśmy o coś proszeni, czyli gdy daje się nam (pozorną lub nie) możliwość odmowy lub też inaczej – gdy decyzja o działaniu lub zaniechaniu jest naszą decyzją. To jest pierwsza ważna informacja, z której warto zrobić użytek, druga natomiast dotyczy formuły „zobowiązującej”. Tutaj dobrze sprawdza się „system umowy”. W ramach tego systemu najpierw formułujemy prośbę wobec partnera, (najlepiej by była to prośba, w przypadku której partner ma wrażenie, że zwracamy się do niego, bo jest on w tej materii niezastąpiony), a kiedy wyrazi entuzjazm, pytamy, czy możemy się umówić, że zobowiązania dotrzyma. Warto zwrócić uwagę na to, że taka formuła może wywrzeć totalnie inny skutek niż formuła „musisz to zrobić”. Albo jeszcze gorzej „czy ja się w końcu doczekam, że to zrobisz?”. „System uprzejmej prośby” i „system umowy” to rozwiązania, w przypadku których poziom zobowiązania jest dość wysoki i mogą znakomicie sprawdzić się w sytuacji, w której celem jest zmotywowanie partnera do tego, by wziął udział w projekcie „praca nad sylwetką”.
Niech to nie będzie udręka
Na nic się zdadzą zmyślne techniki perswazji w sytuacji, w której praca nad sylwetką będzie miała formę wszechstronnego ucisku. Dlatego też rozpoczynając proces odchudzania, warto wprowadzić metodę drobnych kroków i nie ograniczać od razu porcji jedzenia o połowę. Taki system może się sprawdzać przez kilka dni, ale w praktyce mało kto jest w stanie wytrwać w pół-głodówce więcej niż tydzień. Najczęściej takie eksperymenty kończą się napadem kompulsywnego jedzenia. Aspekt ten należy odnosić nie tylko do kwestii „wciągania” partnera do podejmowanych działań, ale także do ogólnie pojętej skuteczności zabiegów redukcyjnych w każdym wypadku, niezależnie od sytuacji „związkowej”. Dieta nie musi opierać się na głodowych porcjach sałatek, koktajlach odchudzających i waflach ryżowych. Można chudnąć, jedząc smacznie i niekoniecznie chodząc przez cały czas głodnym.
Podsumowanie
Chcąc uniknąć sytuacji, w której podjęcie pracy nad sylwetką staje się czynnikiem oddalającym od siebie partnerów, warto zadbać o to, by podejmowane działania miały charakter wspólny. W takich okolicznościach piłka zawsze jest po stronie inicjatora wprowadzanych zmian. Oczywiście odpowiedzialność za sukces lub jego brak leży na barkach obojga partnerów, niemniej jednak to „prowodyr” (w tym zainscenizowanym wypadku – „prowodyrka”), powinien poczynić pierwsze kroki, by stworzyć team.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.