Co ciekawe, autorzy różnych tekstów chyba używają translatora – automatycznego, gdyż w polskim języku nie istnieje termin: „mięśnie korowe” – to kalka z angielskiego (core muscles). Chodzi po prostu o mięśnie stabilizujące – brzucha oraz grzbietu (w tym prostowniki). Zacznijmy od wyjaśnienia – TRX to nic innego jak kosmicznie drogie liny, wyposażone w zaczepy, regulację i uchwyty. Oryginalne zestawy sprzedawane w internecie, na amerykańskich stronach kosztują 200-250 dolarów. Najbardziej zabawny jest wariant „taktyczny” dla wojska (w kolorach maskujących)! Tak, z pewnością oliwkowy kolor ma znaczenie podczas prowadzenia treningu np. w bazie wojskowej, gdzie ostatnią rzeczą o której myślałby ktokolwiek jest kolor używanego sprzętu czy stroju żołnierza. I na pewno wojskowi będą używać podobnego zestawu w terenie (taktycznie!), gdzie zapasy wody i pożywienia są limitowane, a życie jest stale zagrożone. Cóż marketing robi swoje, a sprzęt znajduje nabywców. Podobnie 90% wyposażenia taktycznego trafia w ręce ludzi którzy nie mają nic wspólnego z wojskiem.
Jak tworzyć otoczkę?
Bardzo prosto – wystarczy zasugerować, że dana formacja korzysta z TRX, pojazdów, danego rodzaju wyposażenia, systemu walki – obojętne. To absolutnie bez znaczenia. Większość żołnierzy nie jest dobrze wytrenowana, zestawianie dowolnego profesjonalnego sportowca (biegacza, triathlonisty, zapaśnika czy judoki) przy przeciętnie wyszkolonym żołnierzu jest bezsensowne. Załóżmy, że z „systemu profesjonalnych lin” korzystają w wolnych chwilach ... wojskowi kucharze, księża (Ordynariat Polowy), kierowcy (których aktywność fizyczna jest znikoma) czy szefowie i technicy kompanii (często panowie „z brzuszkiem”) lub też np. logistycy czy osoby pracujące w sztabie (praca biurowa). Wielu z wymienionych ma problem nawet z elementarną sprawnością fizyczną – rocznym egzaminem w z WF! Ale ... skojarzenia robią swoje – wojsko = sprawność fizyczna i tutaj najlepiej portret żołnierza jednostek specjalnych. Formacje specjalne to ułamek wojska. W Polsce np. z ok. 100 000 żołnierzy, ledwie 2250 należy do jednostek specjalnych. To nie wszystko, w tej liczbie mieszczą się wszystkie komórki (np. sztab, zabezpieczenie działań) – nie same grupy szturmowe (których liczebność znów stanowi mały % całości)! Czy to nie tajemnica państwowa? Od kiedy tajemnice państwowe są dostępne w google? Dla zainteresowanych dokument: decyzja budżetowa na rok 2011 nr 31/mon ministra obrony narodowej (wyszczególniona liczebność wszystkich rodzajów sił zbrojnych).
Czy znaczy cokolwiek fakt, używania danego rodzaju sprzętu przez żołnierzy?
Niestety nie. Przez jednostki specjalne? Też nie. Przez grupy szturmowe – może, ale nie musi.
To nie wszystko. W hasłach reklamowych spotkasz wzmianki o „zawodnikach UFC”, graczach w baseball czy olimpijczykach. To wszystko bez znaczenia. Nawet jeśli ktoś używa TRX to jest to ułamek wielopoziomowego, skomplikowanego treningu obejmującego np. trening siłowy, biegowy, pływacki, gibkości, zręczności, mocy, plyometria, rozciąganie, regeneracja. Nad zawodnikami czuwa sztab trenerów, dietetycy, lekarze.
Wracając do meritum – kupując TRX musisz zapłacić za ten cały rozdmuchany marketing. Ile? Wielokrotnie za dużo. Jaki jest realny koszt wyprodukowania „systemu profesjonalnych lin TRX”? Na pewno nie wynosi 850 zł (w takiej cenie zestaw sprzedawany jest w polskich sklepach internetowych). W aukcjach można spotkać oferty w granicach 180-220 zł za sztukę. Podobnie koszt produkcji kosmetyku sprzedawanego po 100 zł za małe opakowanie w rzeczywistości nie przekracza kilku złotych, koszty większości podzespołów komputerowych także mają się nijak do kosztu produkcji. TRX nie jest wyjątkiem.