Z konsumpcją alkoholu wiąże się wiele kontrowersji i nieporozumień. Z jednej strony, istnieją fałszywe przekonania, które mówią, iż już symboliczne dawki rujnują zdrowie i etanolu niszczą sportową formę, inne teorie natomiast wskazują na rozmaite korzyści wynikające z umiarkowanego spożycia lekkich napojów wyskokowych. Przykładowo, upowszechnił się taki pogląd, który mówi, iż wypicie piwa pomaga na tzw. „zakwasy” pojawiające się kilkanaście godzin po zakończonym wysiłku. Warto się zastanowić czy założenie to ma uzasadnienie.
Czym są „zakwasy”?
„Zakwasami” obiegowo nazywa się bolesność mięśniową pojawiającą się zazwyczaj kilkanaście godzin po zakończonym wysiłku i utrzymującą się niekiedy nawet 3 – 4 doby (lub jeszcze dłużej, gdy trening wykonany był po długiej przerwie). Prastare teorie głoszą, iż dolegliwości bólowe związane są z nagromadzeniem w mięśniach kwasu mlekowego (stąd nazwa - „zakwasy”). W rzeczywistości sytuacja wygląda trochę inaczej. Przyczyną wspomnianych powyżej, uciążliwych niekiedy symptomów, jest nie kwas mlekowy, a będące skutkiem treningu mikrouszkodzenia mięśniowe i towarzyszący im stan zapalny. Poprawna nazwa tego stanu to DOMS (z ang. Delay Oneset Muscle Syndrome).
Zgodnie z treścią obiegowych przekonań, wypicie butelki piwa po wysiłku czy też w późniejszym okresie pomaga zmniejszyć nasilenie „zakwasów” lub też całkowicie im zapobiec. Związane jest to rzekomo z tym, iż składniki zawarte w „browarze” (głównie etanol), pomagają w odprowadzaniu kwasu mlekowego zmniejszając jego kumulację w mięśniach. Czy teoria ta jest prawdziwa? Cóż, skoro wiemy już, że DOMS-y nie mają nic wspólnego z nagromadzeniem kwasu mlekowego, a są skutkiem mikrodeformacji mięśniowych i towarzyszącego im stanu zapalnego, to łatwo dojść do wniosku, że całe uzasadnienie powyższego zalecenia jest pozbawione sensu. Może jednak istnieje inne uzasadnienie sugerowanej zależności?
Cóż, niestety brakuje badań, które weryfikowałyby czy konsumpcja piwa może faktycznie złagodzić dolegliwości związane z opóźnioną bolesnością mięśniową. Są natomiast dowody na to, iż sam etanol posiada działanie przeciwbólowe, a napoje go zawierające, takie jak piwo i wino, mogą wykazywać właściwości przeciwzapalne. Mając te fakty na uwadze, można byłoby zaryzykować hipotezę, iż faktycznie „browar” po treningu, to nie jest głupi pomysł, przynajmniej w odniesieniu do tzw. „zakwasów”. Należy jednak mieć na uwadze trzy ważne aspekty. Po pierwsze, opieranie się spekulacjach tego typu może być obarczone bardzo dużym błędem. Innymi słowy, działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe piwa może być zbyt słabe, by w sposób widoczny zmniejszyć DOMS-y. Po drugie, jeśliby nawet działanie piwa było w tym zakresie wystarczająco silne, to niosłoby to za sobą ryzyko zmniejszenia pozytywnych konsekwencji treningu – istnieją badania, że tak właśnie się dzieje w przypadku NLPZ takich jak ibuprofen. Po trzecie – faktycznie są dowody na to, że spożywanie alkoholu po treningu zmniejsza anaboliczna odpowiedź organizmu.
Zagadnienie to w dość ciekawy sposób opracował Maciej Sulikowski w artykule dostępnym pod poniższym linkiem:
Na podstawie powyższych informacji należy stwierdzić, iż nie ma żadnych dowodów na to, że konsumpcja piwa pomaga na „zakwasy”. Istnieją natomiast przesłanki by uważać, że alkohol pity w okresie powysiłkowym może osłabiać odpowiedź anaboliczna organizmu.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.