Fajka wodna pochodzi z Indii, ale największą popularność zyskała w krajach arabskich. Od wielu lat jest cieszy się ogromnym powodzeniem w Europie, także w Polsce. Jest wiele miejsc, gdzie możemy iść na piwo, wino czy herbatę i zapalić sobie smakową fajkę wodną. Jabłkowa, miętowa, cytrynowa, wiśniowa, waniliowa - to dopiero początek długiej listy. Ciężko się nie skusić, a szkoda, bo z najnowszych badań przeprowadzonych przez światową organizację zdrowia wynika, że godzina palenia fajki, może być tak samo szkodliwa dla naszego zdrowia jak wypalenie 100 papierosów - podaje Daily Mail.
Skąd te dane? Typowy palacz przy okazji jednego papierosa zaciągnie się ok. 12 razy, przy czym każdy głęboki wdech wprowadza do płuc 0.5-0.6 litra dymu. Podczas godzinnej sesji z sziszą jesteśmy w stanie się zaciągnąć ok. 200 razy. Każdy „buch” jest może być mniej szkodliwy, bo wdychamy już od 0.15 litrów dymu, jednak niektórzy nawet ok. litra. Problem polega na tym, że fajkę wodną palimy dużo dłużej.
- Mamy spory kłopot jeśli chodzi o sziszę, przede wszystkim dlatego, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo szkodliwe jest palenie tytoniu przy użyciu fajki wodnej - mówi profesor Robert West z University College London.
Dzieje się tak dlatego, że dym z fajki wodnej ma przyjemny aromat i jest „smaczniejszy”, jednak tytoń z fajki wodnej zawiera takie same toksyny jak ten, który znajduje się w papierosach, zatem palenie sziszy również prowadzi do chorób serca czy płuc oraz powstawania nowotworów.
Entuzjaści palenia sziszy tłumaczą, że w momencie, gdy dym wymiesza się z wodą (zanim trafi do naszej jamy ustnej), zostaje oczyszczony z większości szkodliwych dla zdrowia substancji. Brakuje jednak badań, które potwierdzałyby te tezę.
Jest jeszcze jedno poważne zagrożenie. Ponieważ fajkę wodną zwykle pali się w kilka osób, przy pomocy ustnika możemy przenosić choroby takie jak gruźlica czy żółtaczka.
Artykłuł pochodzi z serwisu: fitness.sport.pl