Biorąc pod uwagę zarówno namacalne i natychmiastowe skutki zbyt długo trwającej ekspozycji ciała na działanie promieni słonecznych (zaczerwienienia, podrażnienia, czy poparzenia), jak i długoterminowe jej konsekwencje (tzw. fotostarzenie, czy nawet – nowotwory skóry), ochronny potencjał zielonej herbaty może okazać się wręcz bezcenny o tej porze roku. Zwłaszcza osoby o jasnej karnacji, a więc szczególnie podatne na oparzenia słoneczne powinny na zaopatrzyć się w zapas zielonej herbaty.
Mechanizm działania polifenoli herbacianych polega z jednej strony na tłumieniu odpowiedzi zapalnej indukowanej promieniowaniem ultrafioletowym, z drugiej na zmniejszeniu produkcji reaktywnych form tlenu. W badaniach naukowy wykazano, że katechiny herbaciane hamują produkcję prozapalnych cytokin oraz zmniejszają nasilenie objawów takich jak zaczerwienienie czy pieczenie skóry, które często występują po dłuższym opalaniu.
Bioaktywne substancje zawarte w zielonej herbacie znakomicie sprawdzają się stosowane miejscowo na skórę, jak i „wypijane” wraz z naparem. Oznacza to, że powinniśmy z jednej strony szukać kosmetyków ochronnych zawierających ekstrakty Camellia sinnensis (jest to łacińska nazwa drzewa herbacianego), z drugiej natomiast warto zafundować sobie codziennie kilka filiżanek zielonego naparu.
Jeśli niezbyt zachęcającą wydaje Ci się perspektywa popijania sobie w upalne dni gorącej herbaty, wiedz że napój ten znakomicie smakuje na zimno z lodem i dodatkiem świeżo wyciśniętych soków owocowych, które wzbogacić mogą nie tylko smak herbaty ale także jego biologiczne właściwości, są bowiem źródłem karotenoidów – związków, które również chronią przed niekorzystnym wpływem promieniowania UV.
Reasumując, ważnym elementem przeciwsłonecznej ochrony okazać się może nie tylko stosowanie kremów z filtrami ochronnymi o właściwym dla naszej karnacji faktorze, ale także regularne picie zielonej barbety. Warto pamiętać o tym, że fotoprotekcja obejmuje nie tylko zabiegi pielęgnacyjne, ale także „odżywianie od wewnątrz”.