Na temat wpływu alkoholu na masę i skład ciała krąży wiele sprzecznych teorii. Z jednej strony można spotkać się z poglądami mówiącymi, iż nawet niewielkie dawki etanolu udaremniają starania o poprawę estetyki sylwetki, z drugiej strony zdarzają się też zapewnienia, iż umiarkowana konsumpcja nie stanowi żadnego zagrożenia w tym względzie, a nawet niesie za sobą pewne korzyści. Jak jest naprawdę?
Alkohol = zło?
Nie ulega wątpliwości, że przesadna słabość do napojów wyskokowych w szybkim tempie doprowadzić może do poważnych problemów zdrowotnych i rozwoju niezwykle groźnego nałogu. Problem alkoholizmu dosięga również osób aktywnych fizycznie, w tym – topowych sportowców, niszcząc prędzej czy później nie tylko kariery zawodowe, ale także życie osobiste. Niemniej jednak w ostatnich latach opublikowano sporo badań wskazujących, iż umiar w konsumpcji nie tylko nie musi szkodzić, ale wręcz może nieść za sobą pewne pozytywne skutki zdrowotne. Temat jest oczywiście bardzo delikatny, a granica pomiędzy bezpieczną a ryzykowną dawką – płynna i trudna do uchwycenia. Bazując na literaturze fachowej można jednak zaryzykować stwierdzenie, iż dzienna dawka stanowiąca ekwiwalent jednego piwa, lampki wina czy małego drinka nie niesie za sobą istotnych zagrożeń, przynajmniej w przypadku osób zdrowych, odpowiedzialnych i... pełnoletnich. Czy jednak zależność ta ma również miejsce w odniesieniu do wpływu na sylwetkę?
Alkohol a kompozycja sylwetki
Rozpatrując wpływ alkoholu na sylwetkę należy wziąć pod uwagę jedną ważną kwestię, a mianowicie jego wartość energetyczną: 1g etanolu dostarcza 7kcal. Dla porównania 1g cukru to 4kcal. Oczywiście kalorie to nie wszystko, liczy się także odpowiedź hormonalna organizmu na ich spożycie (a w przypadku poszczególnych składników pokarmowych jest ona różna), niemniej jednak trudno jest znaczenie tego aspektu pominąć w ogólnym rozrachunku, zwłaszcza, że często napoje wyskokowe zawierają także pewną dawkę węglowodanów, a niekiedy także – tłuszczu (np. niektóre drinki). Tak więc przykładowo wypijając jedno piwo należy się liczyć z tym, że w ten sposób do dziennego bilansu przemycone zostaje dodatkowo 250kcal. To w przypadku diet niskokalorycznych nawet 10 - 20% zaplanowanej dawki energii, czyli sporo. Jeśli z jednego piwa zrobią się dwa, trzy lub więcej szybko może okazać się, że na wartościowe pokarmy nie zostanie zbyt wiele miejsca.
Wysoka wartość energetyczna to nie jedyny problem związany z konsumpcją napojów wyskokowych. Należy bowiem zwrócić uwagę na fakt, iż bardzo często zwiększają one łaknienie oraz – uwaga – wyłączają mechanizmy samokontroli, które w normalnych warunkach powstrzymują przed sięganiem po niskojakościowe i wysokokaloryczne pokarmy. W praktyce więc podczas degustacji rozmaitych trunków łatwo można nabrać ochoty na dodatkowe przekąski, łatwo też ulec pokusie i oddać się nielimitowanej konsumpcji. I tak też się niekiedy dzieje. Skutkiem tego jest nadmierne spożycie energii, które w szybkim tempie prowadzić może do przyrostu niechcianej masy ciała.
Nie taki diabeł straszny
Wiemy już, że napoje alkoholowe są wysokokaloryczne oraz, że pod wpływem działania etanolu łatwiej jest oddać się łakomstwu. Nie oznacza to jednak, że umiarkowana degustacja koniecznie musi szkodzić sylwetce. W praktyce bowiem wcale nie jest tak, że osoby spożywające niewielkie dawki etanolu są grubsze niż abstynenci. Co więcej, badania naukowe wskazują, że popularne trunki tak naprawdę stanowią mniejsze zagrożenie dla estetyki ciała niż bezalkoholowe popularne napoje słodzone cukrem i syropem glukozowo-fruktozowym. Tak naprawdę wiele tutaj zależy od „osobniczych właściwości”. Nie ma jednak racjonalnych przesłanek by sądzić, iż kieliszek wina wypity do obiadu, czy piątkowe piwo wychylone z kolegami to niewybaczalny grzech komplikujący proces odchudzania. Pomimo pewnych teoretycznych przesłanek, w praktyce najczęściej nie obserwuje się takich zależności. Kluczem jednak jest umiar i zdrowy rozsądek w konsumpcji.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.