W ostatnim czasie otrzymuje sporo zapytań dotyczących potencjalnie niekorzystnego wpływu alkoholu na dietę, trening i ciężko wypracowane efekty. Dylematy tego typu są zrozumiałe, w końcu mamy wakacje, czas wypoczynku, relaksu, dobrej zabawy, a te często w większym lub mniejszym stopniu (oby mniejszym) kojarzą się chociażby z symbolicznym drinkiem, butelką piwa czy lampką dobrego wina.
Obiegowych teorii dotyczących tego zagadnienia jest wiele, jedne głoszą, iż nawet śladowe ilości alkoholu mogą niekorzystnie wpłynąć na formę fizyczną i estetykę sylwetki, inne obwieszczają „czas laby” i wskazują, że przecież wszystko jest dla ludzi – o ile umie się z tego korzystać. Jak jest w istocie? Kto w tej kwestii ma rację? I w końcu – czy można od czasu do czasu pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa?
Jak alkohol wpływa na zdrowie?
Nie ulega wątpliwości, że alkohol, oprócz pożądanego wpływu na nastrój i samopoczucie posiada także pewne wady, które sprawiają, iż regularne i nieumiarkowane jego spożywanie staje się po prostu problematyczne. Kłopot polega nie tylko na tym, że pod wpływem etanolu możemy sobie czy komuś zrobić krzywdę (np. prowadząc samochód) i podjąć nieracjonalne decyzje (by spędzić z kimś noc), ale również związany jest z wpływem tego związku na zdrowie oraz ogólnie pojętą kondycję psychiczną i fizyczną. Każdy kto choć raz wzniósł o jeden toast za dużo wie, że już jednorazowy epizod wiąże się z bolesnym przeżyciem dnia następnego po konsumpcji.
Systematycznie powtarzanie takich praktyk doprowadza zazwyczaj do zaburzenia pracy wielu układów i narządów i może stanowić czynnik sprzyjający rozwojowi wielu chorób, również tych związanych z metabolizmem. Niemniej jednak istnieją dane, które wskazują, że umiarkowane spożycie alkoholu (czyli takie które nie przekracza jednej lampki wina lub szklanki piwa dziennie), nie tylko nie jest groźne dla zdrowia, ale wręcz może mu sprzyjać. Do tego typu rewelacji należy jednak podchodzić ostrożnie i nie wyciągać z nich daleko idących wniosków. Alkohol to związek wysokiego ryzyka i pijąc regularnie trudno jest trzymać się „bezpiecznych limitów”.
Jak alkohol wpływa na sylwetkę?
Wiemy już, że alkohol pity w większych niż symboliczne ilościach niekorzystnie wpływa na zdrowie. A jak wpływa na sylwetkę? Czy w tym wypadku również umiar jest kluczem? Cóż, tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony trzeba uczciwie przyznać, że istnieją badania naukowe, które wskazują, że niezbyt zaawansowana degustacja dobrych trunków może wręcz korzystnie wpłynąć na wybrane parametry metaboliczne takie jak wrażliwość insulinowa. Jest to zdecydowanie pozytywny efekt i może stanowić argument, który nie tylko świadczy na niekorzyść totalnej abstynencji, ale sugeruje, iż małą lampkę wina do obiadu warto wypić. Z drugiej jednak strony trzeba mieć na uwadze fakt, że alkohol to dodatkowe kalorie i to niemało, gdyż 1 g etanolu dostarcza aż 7 kcal, czyli niemal tyle co białko i węglowodany razem wzięte.
Przykładowo:
kieliszek wytrawnego wina to około 90 – 120kcal
kieliszek wina słodkiego to około 140 – 170kcal
kieliszek koniaku lub wódki to około 100 – 110kcal
butelka piwa jasnego to około 230 – 270kcal
gin z tonikiem to około 180 – 220kcal
słodki drink typu „Fog Cutter” to 250 – 300kcal
słodki drink typu „White Russian” to nawet 500kcal!
Mając to na uwadze można dojść do wniosku, że tak naprawdę łatwo jest przy pomocy napojów alkoholowych wskoczyć na dodani bilans kaloryczny, zwłaszcza jeśli celujemy w słodkie i zarazem mocniejsze trunki. Kaloryczność etanolu i zawierających go napojów to jednak nie wszystko. Problemem jest też fakt, iż pod wpływem działania tego związku łatwiej dokonujemy nieprzemyślanych wyborów żywieniowych. I tak oto po kilku piwach bez oporu udamy się na kebab lub pizzę, a przynajmniej wciągniemy paczkę chipsów i całą miskę solonych orzeszków, nawet jeśli na co dzień takich pokarmów nie jadamy. Alkohol „luzuje” obyczaje – to prawda znana nie od dziś i należy o niej pamiętać.
Czy można „piwkować” i trzymać formę?
Napoje wyskokowe mogą stanowić zagrożenie dla sylwetki. Czy jednak oznacza to, że sięgając po nie skazujemy na szybką degrengoladę ciężko wypracowaną formę fizyczną? Oczywiście nie. Tak naprawdę wypicie butelki piwa ze znajomymi po kolacji czy wychylenie drinka z poznaną właśnie atrakcyjną dziewczyną (chłopakiem) nie doprowadzi nagle do tego, że mięśnie staną się obwisłe a na brzuchu wyrośnie nam kilkunastocentymetrowa warstwa tłuszczu. Umiarkowane ilości alkoholu nie stanowią istotnego problemu dla osób zdrowych, odpowiedzialnych, dorosłych i starających się właściwie odżywiać na co dzień. Należy jednak zachować ostrożność, wybierać wytrawne trunki i nie przesadzać z ilością, bo w innym wypadku skutki będą po prostu niekorzystne. I trzeba się z tą perspektywą liczyć.
Jaka jest bezpieczna dawka alkoholu dla sylwetki?
„W piątek wieczorem idę na imprezę, ile mogę wypić by nie zepsuć wypracowanych efektów?” – z tak brzmiącymi pytaniami w ostatnim czasie spotykam się dość często w ramach swojej pracy zawodowej (a jestem dietetykiem). Klienci proszą wręcz bym podał im całkowicie bezpieczny pułap spożycia alkoholu, który można beztrosko spożyć nie martwiąc się konsekwencjami i dobrze się przy tym bawić. Problem polega na tym, że takich przedziałów po prostu nie ma, jest to kwestia wysoce indywidualna. Każda dawka alkoholu, która wykracza poza symbolicznego drinka wiąże się ze wzrostem ryzyka. Z każdym kolejnym łykiem – ryzyko jest coraz większe. Nie da się powiedzieć, że np. wypicie trzech piw dla dorosłego mężczyzny to dawka całkowicie nieszkodliwa - choćby dlatego, że jest to dodatkowe 700 – 800 kcal i okoliczność sprzyjająca dokonywaniu nieracjonalnych wyborów żywieniowych.
Podsumowanie
Kwestia wpływu alkoholu na zdrowie i na sylwetkę to temat wysoce kontrowersyjny, budzący wiele emocji. Chociaż tak naprawdę nie ma żadnych dowodów na to, że całkowita abstynencja jest koniecznością w sytuacji gdy chcemy utrzymać szczytową formę fizyczną w okresie wakacji, to z drugiej strony trzeba mieć na uwadze, że słabość do napojów wyskokowych niesie za sobą wiele niebezpieczeństw. Po pierwsze piwo, wino, wódka i drinki to dodatkowe źródło „pustych kalorii”, po drugie – pod wpływem alkoholu łatwiej jest się złamać i zamówić np. pizzę, kebab, frytki, chipsy i inne niezdrowe i tuczące posiłki i pokarmy. Tak wiec jak zwykle okazuje się, że złotym środkiem jest umiar, a w zasadzie daleko posunięta powściągliwość, a kto jej zachować nie umie, niech lepiej wakacje spędzi w głębokiej abstynencji.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.