Poważne zmiany w naszym życiu, również te dotyczące nawyków żywieniowych, wymagają zazwyczaj wyznaczenia konkretnej daty, tzw. godziny zero. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami i złudzeniami, od tego momentu problemy z silną wolą i głupimi przyzwyczajeniami stracą na ważności, w imię uzyskania robiącej wrażenie sylwetki. Tak jest w teorii. Bo w praktyce koniec zawsze jest podobny – wybitnie niesatysfakcjonujący pod względem efektów i wymaga wyznaczenia kolejnej daty…
Przygotowania do diety
Ponieważ bycie na diecie i zdrowe odżywiania związane są z szeregiem nakazów i zakazów, wymagają nie lada wyrzeczeń i nadludzkiego wysiłku, dlatego też czujemy się zobowiązani do tego, aby odpowiednio się przygotować. Przygotowania posiadają nierzadko charakter sentymentalny – „czule” żegnamy się z ulubionymi potrawami, zapychając się nimi do czasu, aż błogie uczucie sytości zmusi nas do odejścia od stołu. Termin „po świętach” nie jest przypadkowy – dzięki tradycyjnemu sposobowi świętowania przy suto zapełnionych półmiskach wierzymy, iż uda nam się "nasmakować" na zapas. Mało tego, czujemy się w pewnym stopniu rozgrzeszeni za okazjonalne objadanie, bo przecież po świętach będziemy żyć wyłącznie o suchym chlebie i wodzie. Czujemy się usprawiedliwieni i dajemy sobie zielone światło na kolejne żywieniowe szaleństwa. To taka jakby nagroda za cierpienia, które poniesiemy samowolnie w niedalekiej przyszłości. Dzięki takiemu podejściu udaje nam się pochłonąć większą ilość pokarmów niż zwykle, a całe przedsięwzięcie związane z pozbywaniem się zbędnej tkanki tłuszczowej rozpoczniemy z kilkoma dodatkowymi centymetrami w pasie. Tak więc już na samym początku komplikujemy sobie sprawę.
„Po świętach” to też kolejny tydzień od ich zakończenia
Pomimo całej naszej wiary okazuje się, że rozpoczęcie diety tuż po świętach nie jest wcale proste. Ze względów choćby czysto praktycznych. Raz, że zostało całkiem sporo jedzenia (uwzględnić należy zapasy i podarunki od najbliższej rodziny czy przyjaciół) – a jedzenia przecież się nie wyrzuca, a dwa, że zapał uległ pewnemu ostudzeniu, cel wydaje się mglisty a jedzenie w zasięgu nosa jest takie pyszne. W takiej sytuacji zaczynamy rozważać konieczność przesunięcia wyznaczonego terminu – o tydzień lub dwa, najdalej trzy. Tak aby zdążyć przed urlopem. Co ciekawe, nasz umysł znajdzie przynajmniej kilka dobrych wymówek, aby utwierdzić nas w przekonaniu, że podjęliśmy najlepszą z możliwych decyzji. Z tym że należy mieć świadomość, iż tego typu strategia działania, szczególnie jeśli jest powtarzana systematycznie, nie tylko pogłębia istniejące już problemy z masą i składem ciała, to jeszcze dodatkowo negatywnie odbija się na kondycji psychicznej – przede wszystkim osłabia poczucie własnej skuteczności, deprymuje, a także frustruje.
Co zrobić, aby tym razem się udało?
Zacznij działać od razu. Skoncentruj się na celu, a nie tylko i wyłącznie na przeszkodach, którymi niewątpliwie mogą być np. wielkanocne wypieki. Pomyśl sobie, że im wcześniej zaczniesz, tym lepiej dla Ciebie i Twojej wakacyjnej figury. Warto przy tym zweryfikować swoje podejście do tzw. bycia na diecie i rozejrzeć się za rozwiązaniami dopasowanymi do możliwości i oczekiwań. Potrzebujesz dobrego planu – możesz w tej sprawie poprosić o pomoc odpowiednich specjalistów, możesz także zacząć samodzielne działania na podstawie rzetelną wiedzę i racjonalne zachowania. Zacząć warto od zaplanowania odpowiedniego jadłospisu – nie musisz od razu narzucać sobie nie wiadomo jak wyśrubowanego deficytu kalorycznego. Na początek warto pomyśleć o uwzględnieniu wartościowych produktów żywnościowych w menu oraz o pozbyciu się największych jedzeniowych śmieci.
Podsumowanie
Wiele osób na pewno już stwierdziło, iż przed świętami nie opłaca się rozpoczynać zmagań o lepszą sylwetkę. Po świętach z kolei te same osoby – ale już w odpowiednio większym rozmiarze znajdą kolejną wymówkę, aby niczego w swoim życiu i jadłospisie nie zmieniać. Z takim podejściem trudno mówić o jakiejkolwiek szansie na osiągnięcie sukcesu. Jeżeli zależy Ci na nim – zacznij działać, traktując niesprzyjające okoliczności jako wyzwanie, a nie barierę nie do przeskoczenia…
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.