W ostatnich latach niesamowicie popularne stały się treningi personalne. Czy warto z nich korzystać? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, bo usługi znacząco różnią się jakością. Mogę wskazać kilka charakterystycznych rysów typowych dla usług wątpliwej jakości. Jeśli masz możliwość, skorzystaj z treningu ze specjalistą od trójboju siłowego, podnoszenia ciężarów czy kulturystą, ale nie nastawionym na zysk. Bardzo często oferowane w klubach usługi są wątpliwej jakości.
Pomieszanie z poplątaniem
Jest to trener (instruktorka), który (która) nie ma ugruntowanej wiedzy i w ogóle wydaje się, że trafił/trafiła na salę przypadkiem. Często taka osoba prezentuje ćwiczenia na maszynach, na suwnicy, na gumach oporowych, z workami z piaskiem oraz dziesiątki wariantów ćwiczeń bez dodatkowego obciążenia. Mogą to być wskakiwania i zeskakiwania z wykorzystaniem stepa, wchodzenie i schodzenie ze skrzyni, odwodzenia i przywodzenia nogi z gumą oporową, wykroki chodzone, skłony z linką wyciągu (tzw. allachy), ściągania drążka wyciągu do klatki piersiowej, rozpiętki na maszynie (ćwiczenie rozciągające klatkę piersiową).
Brak koncepcji
Łatwo daje się rozpoznać brak koncepcji. Nie ma pomysłu na kolejne 3-4, a co dopiero 6-8 tygodni. Nie ma okresu roztrenowania, nie ma zmiany liczby powtórzeń, objętości. Po prostu przypomina to sklejenie losowo wybranych ćwiczeń z jakiejś bazy (np. atlasu ćwiczeń SFD).
Tak, to wspaniale, że ten człowiek ma zapał, świetnie, że przekazuje wiedzę, ale zwykle jak ognia unika on podstawowych, najważniejszych ćwiczeń siłowych (przysiady, wyciskanie leżąc, wyciskanie nad głowę, podciąganie na drążku, wiosłowanie sztangą, martwy ciąg rumuński, martwy ciąg klasyczny, prostowania i uginania przedramion ze sztangą).
Brak wyobraźni
Jeszcze większym błędem jest mieszanie technik treningu plyometrycznego (np. skoki z wysokości, wskakiwanie na skrzynię; skoki jednonóż, obunóż), aerobów (podskoki w miejscu, skoki na skakance) i siłowych, ale w sposób, który wskazuje na brak koncepcji. Często zdarza się, iż tego rodzaju instruktor ogląda przypadkowe filmy na Youtube, TikTok, Facebooku czy Instagramie i od razu wdraża ćwiczenia do planu.
Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, iż nie pasują one do schematu, do realizowanej sesji, wyraźnie kłócą się z tym, co jest robione danego dnia. Jeśli trafisz na tego typu osobę, to po prostu poszukaj kogoś innego. Prawdopodobnie tego rodzaju trening w perspektywie kilku miesięcy okaże się nieskuteczny, czasem kontuzjogenny.
Trener izolator
Nie, ten osobnik nie wprowadza chaosu. Wręcz przeciwnie, plan jest dopieszczony. Problem tkwi w doborze ćwiczeń jak dla profesjonalnego kulturysty na przedwczesnej emeryturze, któremu się już nie chce nic robić. Charakterystyczne w planie są: rozpiętki, uginania i prostowania ramion, wznosy ramion (przodem, bokiem, w opadzie), przyciąganie rączki wyciągu do bioder stojąc, wiosłowania na maszynach, martwy ciąg z gumą oporową, przyciąganie rączki wyciągu (linek) do twarzy (face pull) i dziesiątki ćwiczeń mięśni brzucha.
Brakuje tu jakichkolwiek fundamentów, są tylko wisienki na torcie, ozdobniki. Niby wszystko gra, ale też ciężko spodziewać się, by taki trening przynosił korzyści. Jest to niezmiernie opłacalne zjawisko, bo zapewnia nieustanny, wielomiesięczny dopływ gotówki dla instruktora.
Wariantów ćwiczeń izolowanych są dziesiątki i zawsze można pokazywać coś innego. Kursant nie osiąga celów sylwetkowych, więc myśli, że rozwiązaniem są kolejne treningi personalne. Błędne koło zastoju wywołane doborem złego szkoleniowca. Przypomina to ludzi poświęcających dziesiątki lat na wschodnie sztuki walki i odkrywających, że zwykły boks czy boks tajski przynoszą większe rezultaty w 10 x krótszym czasie.
Trener cudotwórca XXI wieku
Niedawno otrzymałem reklamę zamieszczoną na Facebooku:
„Otóż przychodzę z informacją, zajęcia, które poprowadzę, będą skupiały się, oczywiście najbardziej na pośladkach (jakżeby inaczej), ale to nie będzie zwykły trening. Wykorzystamy do tego opaski kinetyczne. Co to oznacza? Intensywne ćwiczenia rozwijające pośladki i całą grupę mięśni ud, miejscowe spalanie tkanki tłuszczowej poprzez paski neoprenowe, lepsza kondycja, poprawa sylwetki.”
Mogą to być gumy oporowe, minisztangi, różowe hantle, worki z piaskiem, małe odważniki kulowe (kettlebells), ćwiczenia na TRX, neoprenowe pasy, opaski kinetyczne, magnetyczne i czego to jeszcze ludzie nie wymyślą.
Nie musisz znać się na treningu, na diecie i suplementacji. Zastanów się po prostu, czy możliwe jest uzyskiwanie niesamowitych efektów, w bardzo krótkim czasie. To tak jak ktoś oferuje natychmiastowy sposób wzbogacenia się. Można podejrzewać, że jest to oszustwo.
Najlepsze sposoby treningu już dawno zostały wymyślone, wystarczy 6-8 ćwiczeń, sztanga zwykła i łamana, hantle, drążek i poręcze. Koniec. Nie potrzebujesz maszyn, linek, przekładni, TRX, opasek kinetycznych, a tym bardziej wydawać pieniędzy na zajęcia grupowe. Tak naprawdę do rozbudowy pośladków wystarczą 2-3 ćwiczenia i progresja ciężaru (więcej powtórzeń i/lub więcej kilogramów).
Dlaczego kobiety szukają dróg na skróty i rzekomo cudownych rozwiązań? Bo nie chce im się robić martwego ciągu (w tym rumuńskiego), przysiadów (w tym bułgarskich), wchodzenia na ławkę lub skrzynię czy wykroków. Nie chce im się konsekwentnie tydzień po tygodniu dokładać ciężaru roboczego.
Nie! Lepiej wykonywać przysiady bez ciężaru, ale z „opaską kinetyczną” czy gumą oporową. Tego rodzaju trenerzy cudotwórcy nie mogą być rozliczeni, nie da im się nic zarzucić. Zawsze mogą powiedzieć, że ktoś za słabo przykładał się do treningu, nie pilnował diety, nie ma predyspozycji do rozwoju określonej grupy mięśniowej albo nie brał preparatu X, który był proponowany do stosowania w trakcie treningu z opaską kinetyczną.
Trener miłośnik aerobów
Tego rodzaju człowiek ma proste podejście, wg niego hamburgery, słodycze i pączki mogą być w diecie, da się je wybiegać, zajeździć na rowerze, pływając czy skacząc na skakance. Oczywiście, jest to nieprawda. Takie podejście może mieć konsekwencje zdrowotne dla potencjalnego klienta.
Nadmiar treningu aerobowego może uszczuplić zasoby masy mięśniowej, co negatywnie odbija się na procesie spalania tkanki tłuszczowej. O tym większość „specjalistów” nie ma pojęcia. Tego rodzaju trener wysyła podopiecznych na orbitreki, rowery, bieżnie, maszyny imitujące wiosłowanie i inny nowoczesny sprzęt. Typowe są niekończące się sesje aerobowe.
Jeśli nie przynoszą efektów redukcyjnych, to, zgadliście, rozwiązaniem jest jeszcze większa objętość treningu aerobowego (np. 5-6 dni w tygodniu, 2 razy dziennie). W rzeczywistości redukcja zależy od tego, co robisz w kuchni, a nie na treningu.
Warto pamiętać, iż redukcję bez treningu siłowego da się zrealizować, ale kosztem sylwetki. Ciężko jest osiągnąć zadowalające efekty (szczególnie u kobiet), bez treningu z ciężarami. Aeroby mogą być uzupełnieniem dla wdrożonego planu dietetycznego i siłowego. Trening siłowy może zastąpić aeroby, ale żadne aeroby nie są w stanie zastąpić treningu z ciężarami.
Trener miłośnik dopingu
Cóż, to może być najgroźniejszy rodzaj trenera. Uzależnia on efekty treningowe od stosowania hormonów tarczycy (T4, T3), hormonu wzrostu lub IGF-1, pochodnych testosteronu, dihydrotestosteronu (DHT) lub nandrolonu (np. trenbolone, MENT), środków z grupy SARM, insuliny, peptydów, mimikerów naturalnych hormonów uwalniających hormon wzrostu czy beta-mimetyków (środków działających podobnie do adrenaliny, noradrenaliny).
Jeśli nie masz wieloletniego doświadczenia i głębokiej wiedzy z dziedzin farmakologii oraz toksykologii, nie sięgaj po chemiczne środki wspomagające. Taka przygoda bardzo rzadko kończy się dobrze.
Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, jakie stwarzają poszczególne preparaty. Z własnego doświadczenia mogą przytoczyć liczne przykłady młodych mężczyzn i kobiet, którzy ryzykują całe dalsze życie, bo uwierzyli, że doping to najlepsza droga. Środki farmakologiczne zostaw ludziom, którzy zajmują się nimi kilka-kilkanaście lat.
Podsumowanie
Jeśli wybierasz trening personalny, to zapamiętaj, jakiego rodzaju ćwiczenia wykonujesz czy wręcz poproś o gotowy plan i skonsultuj go z kimś, kto się zna. To samo dotyczy rozpiski diety czy suplementacji. Obecnie tego rodzaju dane są dostępne na „2 kliknięcia”. Bardzo często oferowane w klubach treningi personalne są wątpliwej jakości. Z pewnością istnieją lepsze sposoby na wydanie pieniędzy.