Podstawy teoretyczne
Postulowane przez producentów kreatyny buforowanej założenie, iż monohydrat kreatyny w szybkim tempie zamieniany jest w kreatyninę w kwaśnym środowisku żołądkowym, z niewiadomych względów zostało uznane powszechnie za niekwestionowalny fakt. Intensywne działania marketingowe, kolorowe wykresy porównujące skuteczność obu form tej substancji, a także wysoka cena formy „udoskonalonej” okazały się na tyle skuteczne, że większość potencjalnych konsumentów uwierzyła, że oto udało się zrewolucjonizować suplementację sportową dzięki nowemu odkryciu. Mało tego, wiele osób uwierzyło wręcz, że wysłużony i poczciwy monohydrat wraz z nadejściem nowego następcy wręcz zupełnie przestał działać!
Teoria a praktyka
Po krótkim okresie prawdziwego „bumu” na kreatynę buforowaną, na forach dyskusyjnych zaczęły pojawiać się krytyczne głosy wskazujące, iż efekty jej stosowania nie są wcale takie spektakularne, a proponowane dawkowanie (kilkukrotnie niższe niż w przypadku monohydratu) okazują się być zaniżone, przez co preparat stawał się skrajnie nieopłacalny.
Prawdziwym gwoździem do trumny okazały się jednak wyniki badań naukowych, które wykazały, że:
- monohydrat kreatyny wcale tak łatwo w kreatyninę się nie zamienia,
- buforowana kreatyna wcale nie wysyca tkanki mięśniowej sprawniej niż monohydrat.
Na forach internetowych szybko zaczęły pojawiać się abstrakty z badań naukowych jako argument w dyskusjach dotyczących efektywności suplementacji różnymi formami kreatyny. To była duża rysa na gładkiej laurce stworzonej przez specjalistów od marketingu.
„Ta kreatyna nie ciągnie wody”
Po tym jak dane z publikacji naukowych stanowić zaczęły element wiedzy powszechnej, zainteresowanie kreatyną buforowaną wyraźnie spadło, obniżyły się też ceny rynkowych produktów opartych na tym składniku. Intensywny marketing jednak trwał nadal. Szybko zaczęły popularyzować się teorie głoszące, iż główną zaletą kreatyny buforowanej jest to, że nie doprowadza do większego „zatrzymywania wody” w organizmie. I znów pojawiły się dyskusje dotyczące tego, iż zwykły monohydrat daje jedynie chwilowe, a wersja buforowana powoduje mniej spektakularne, ale dobre jakościowo przyrosty.
W tym wypadku również jednak samo założenie okazało się niefortunne. Chociaż zwiększenie uwodnienia komórek mięśniowych nie jest głównym celem stosowania kreatyny, to w istocie rzeczy efekt ten jest z jednej strony nieuchronny, a z drugiej – korzystny. Nieuchronność wynika z tego, że zwiększenie uwodnienia komórek mięśniowych związane jest nierozerwanie ze wzrostem ilości fosfokreatyny i glikogenu w mięśniach. Gdyby jakaś kreatyna faktycznie nie powodowała takiego efektu, oznaczałoby to, że nie dostaje się ona do wnętrza miocytów, a sulpementacja nią jest po prostu nieefektywna. Korzyść z tej zależności jest natomiast taka, że lepiej uwodnione mięśnie rosną szybciej i korzystniej prezentują się optycznie.
To jednak nie wszystko. W zeszłym roku opublikowano wyniki badania, które w sposób kompleksowy porównywało efekty suplementacji kreatyną buforowaną i monohydratem kreatyny. Okazało się, że skuteczność obu form podawanych w takich samych dawkach jest zbliżona, podobnie też wyglądał wzrost całkowitej wody w organizmie, przy czym monohydrat trochę szybciej wysycał tkanki. Co więcej, również objawy niepożądane towarzyszące suplementacji obu form były zbliżone i występowały z podobną częstotliwością.