Przede wszystkim należy zmodyfikować dawkowanie odżywki. Jeśli na etykiecie „gainera” napisane jest by spożywać cztery porcje dziennie: po przebudzeniu, przed i po treningu i na sen – to nie oznacza, że jest to najlepszy sposób przyjmowania.. Owszem, odżywka skończy Ci się po tygodniu i będziesz mógł kupić kolejną puszkę, ale jedzenie odżywek nie jest Twoim celem, a środkiem pomagającym go osiągnąć. Podobnie też, jeżeli producent radzi „rozpuścić 250 g w 500ml wody” – możesz już dalej nie czytać, a już zwłaszcza – nie warto z takimi porcjami eksperymentować.
Odżywkę węglowodanowo-białkową stosuj wtedy, kiedy masz problem ze spożyciem konwencjonalnego posiłku (np. w szkole, pracy lub w podróży), ewentualnie popijaj nią słabsze kalorycznie posiłki. Nigdy nie pij jej jednak przed planowanym posiłkiem – bo możesz po prostu stracić na niego ochotę. Pamiętasz jak w dzieciństwie mama powtarzała Ci byś nie wsuwał słodyczy, bo nie zjesz obiadu? Niestety, tak często bywa, że spożycie czegoś słodkiego odbiera nam chęć na potrawy „konkretne”.
Jeżeli po porcji odżywki wypitej po treningu również nie masz ochoty na nic więcej przez kolejne dwie godziny, warto rozważyć dokonanie pewnej zamiany: najpierw jesz posiłek, a potem pijesz „gainera”. Jeżeli to niemożliwe ze względów organizacyjnych – eksperymentuj z dawką i proporcją wody/mleka do prochu. Możliwe, że przyjmujesz zbyt duże ilości albo za słabo ją rozcieńczasz. Doświadczenie uczy też, że najbardziej odbierają apetyt odżywki mocno aromatyczne i bardzo słodkie, dokonując zakupu poproś więc sprzedawcę by Ci doradził preparat o mniej narzucającym się smaku. Dobrym rozwiązaniem jest zakup bezsmakowego koncentratu białkowego i zmieszanie go z preparatem węglowodanowym – w odpowiednich proporcjach, co pozwoli uzyskać odżywkę węglowodanowo-białkową o mało wyrazistym smaku.
Rozwiązań omawianego tutaj problemu jest jak widać wiele, trzeba samemu wypróbować ich skuteczność i dobrać najlepsze dla siebie.