Oprócz polityki świat medialny zdominowany jest przez dwa inne tematy. Pierwszy z pewnością dotyczy pandemii koronawirusa SARS-CoV-2, a drugi też jest związany z chorobą, którą również możemy określić „pandemią”. Tym razem chodzi jednak o otyłość. Co ciekawe wydaje się, że obie „pandemie” mogą mieć na siebie wzajemny wpływ.
Izolacja wynikająca choćby z konieczności odbycia kwarantanny, czas konieczny do wyleczenia ewentualnego zakażenia, diametralna zmiana nawyków pracy/nauki, ze stacjonarnej na tę wykonywaną na odległość. Dla większości z nas wszystko to mogło zwiększyć zasoby tkanki tłuszczowej. Inaczej mówiąc, jako społeczeństwo od czasu początku walki z koronawirusem, przytyliśmy…
Czarne prognozy - odżywianie
Oczywiście to, że według prognozy naukowców więcej niż co druga osoba za dziewięć lat (w ujęciu światowym) będzie miała albo nadwagę, albo będzie chorowała na otyłość, nie jest wyłącznie „zasługą” koronawirusa.
Raczej możemy winić za tak pesymistyczne wizje, diametralną zmianę naszego sposobu odżywiania, poprzez odejście od spożywania produktów nisko przetworzonych, czyli w stanie zbliżonym do tego, w jakim występują w naturze, na rzecz produktów przemysłu spożywczego, które z reguły są smaczne, łatwo dostępne, nie wymagają nadmiernego przeżuwania i szybko się trawią. Nie dostarczają jednak wielu potrzebnych naszemu ciału mikroelementów, błonnika, zwiększają wyrzut insuliny, słabo tłumią głód, posiadają niezbyt korzystny profil makroskładników, z reguły zawierają mało białka a dużo tłuszczów i węglowodanów. Listę można wydłużać. To wszystko sprawia, że zjadamy ich więcej, niż chcielibyśmy. A już z pewnością więcej niż chciałby nasz lekarz i dietetyk…
Coraz niższa aktywność fizyczna
To, co zjadamy (w nadmiarze), jest jednak jedną stroną monety, której na imię nadwaga/otyłość. Druga strona związana jest z naszą codzienną aktywnością ruchową. Ponownie, jako społeczeństwo, w ciągu ostatnich lat, a pandemia jeszcze bardziej pogłębiła ten proces, przestaliśmy się ruszać tak bardzo, jak miało to miejsce jeszcze kilka/kilkanaście lat temu. Nie wspominając nawet o czasach, gdy musieliśmy się nachodzić/nabiegać, aby zdobyć nieco owoców lub upolować zwierzynę, do zjedzenia.
I choć wielu z nas stara się ćwiczyć na siłowni, biegać, jeździć na rowerze, pływać, etc., to jednak do „zwalczenia deficytu ruchu”, może to być zbyt mało… Z tego powodu naukowcy szukają różnych możliwych scenariuszy, które zmusiłyby nas do większego codziennego ruszania się.
Stój, zamiast siedzieć!
Jednym z nich jest „patent” na to, aby miejsce siedzącej pracy przed komputerem, zamienić na stojącą pracę przy biurku/komputerze. Notabene piszący te słowa, od wielu lat, w ten sposób pracuje.
Czy jest to metoda skuteczna?
Na to pytanie, w pewien sposób, odpowiada nam międzynarodowy zespół naukowców, który znalazł 9 klinicznych badań, gdzie zastosowano w miejsce fotela do pracy, stojące biurko. Mamy zatem łączne dane obejmujące 877 osób w średnim wieku 45 lat. Średnio osoby pracujące na stojąco, przebywały w tej pozycji o około 1 godzinę i 20 minut dłużej niż reszta osób. Przeciętny czas trwania eksperymentu wynosił prawie cztery miesiące. Naukowcy podkreślają, że ta niewielka zmiana pozwoliła na zmniejszenie poziomu glukozy we krwi na czczo oraz na obniżenie wielkości tkanki tłuszczowej. Wydaje się zatem, że takie postępowanie może mieć swoje uzasadnienie. Jeśli chodzi o inne parametry zdrowia, które naukowcy sprawdzali, to nie zanotowano różnic w poziomach lipidów, ciśnienia krwi czy poziomu insuliny na czczo. Pod tym kątem ta niewielka zmiana może nie przynosić dodatkowych korzyści.
Pójdźmy dalej...
Część osób idzie (dosłownie!) jeszcze dalej i zamienia wygodny fotel na stacjonarną bieżnię, czyli wykonuje swoje obowiązki przy komputerze, chodząc. Jeśli chodzi o wydatkowanie energii, może to być dobry kierunek.
Osobiście nie miałem okazji sprawdzić takiego rozwiązania, ale eksperymentowałem z próbą łączenia pracy zawodowej z jazdą na rowerze stacjonarnym - nie było to jednak zbyt wygodne - zarzuciłem więc pomysł. Okazjonalnie jednak zastępuję pracę na stojąco przy komputerze, balansowaniem na dedykowanej desce. Nie pracuję jednak tak przez cały dzień, a jedynie w wybranych porach. Doświadczam jednak w tych momentach zwiększenia energii i motywacji do pracy. Być może ktoś jeszcze skorzysta z moich doświadczeń.
Treści prezentowane na naszej stronie mają charakter edukacyjny i informacyjny. Dokładamy wszelkich starań, aby były one merytorycznie poprawne. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one indywidualnej konsultacji ze specjalistą, która jest dostosowana do Twojej konkretnej sytuacji.